Tytuł wpisu nieco na wyrost, ale The Pixies faktycznie byli jedną z głównych inspiracji, wprawdzie nie całego grunge’u, ale zespołu Nirvana. Był to (właściwie jest, bo znowu występują) zupełnie niesamowity zespół, który wszystko miał gdzieś, brzmiał „pozaczasowo” i posiadał najfajniejszy image w historii rocka – image domowy. (more…)
Archive for the ‘Krótko o Kimś’ Category
Grunge przed grungem, czyli The Pixies
14/01/2010O Szostakowiczu gdzie indziej
16/09/2009Zapraszam do przeczytania najkrótszego możliwego wprowadzenia do muzyki Dymitra Szostakowicza na stronie Kultura Liberalna.
Dla zainteresowanych jeszcze linki: Trzecia część Trzeciego kwartetu smyczkowego oraz film o rekordzie prędkości TGV, dzięki któremu zainteresowałem się V symfonią Szostakowicza. A oto archiwalne nagranie najbardziej przebojowego fragmentu rzeczonej symfonii, II – Allegretto:
Całą V symfonię można przesłuchać/pobrać na Internet Archive.
I jeszcze archiwum bloga na temat Szostakowicza.
Igor Strawiński w Internet Archive, czyli mnóstwo linków do niesamowitych nagrań
12/07/2009Internet Archive, zwane także archive.org, to dobre źródło darmowych mp3 z nagraniami, do których wygasły prawa autorskie. Ich jakość bywa różna, ale mnie się to akurat podoba (czasami irytuje tylko kompresja do mp3). Zadziwiająco dużo znajdziemy starych nagrań dzieł Igora Strawińskiego (1882 – 1971), w dodatku prawie we wszystkich dyryguje sam kompozytor. Można posłuchać lub pobrać, najlepiej w formacie „mp3 VBR”.
Warto zacząć od pierwszego nagrania (1929) baletu, który przyniósł sympatycznemu (patrz zdjęcie) Rosjaninowi sławę, czyli Święta wiosny. Ponoć słabe wykonanie, ale jaki dokument! Jest też nagranie z roku 1940. Następnie można (more…)
Leonard Cohen, jakiego (być może) nie znacie
20/03/2009Muzyka popularna składa się z formy i treści. W pewnym momencie kariery Leonarda Cohena (a konkretnie w latach osiemdziesiątych), szlag trafił to pierwsze. Teksty były nadal okej, natomiast towarzysząca im muzyka już nie. Nawet jeśli sama melodia była w porządku, to aranżacja na syntezatory, automat perkusyjny (albo perkusję, która brzmiała jak automat perkusyjny) i chórki, zabijała piosenkę. Oprócz tego, utwory z tego okresu są za długie, a Cohen bardziej mruczy, niż śpiewa. Najlepszym przykładem, o którym już zresztą pisałem, jest Hallelujah, które dopiero po opracowaniu przez Johna Cale’a, a potem Jeffa Buckleya, okazało się arcydziełem. Jednak kiedy Leonard Cohen, pod koniec lat sześćdziesiątych, zaczynał karierę piosenkarza, jego muzyka była zupełnie inna. I o wiele lepsza. (more…)
Sly and the Family Stone
07/03/2009Bez tego zespołu nie byłoby Prince’a, Red Hot Chili Peppers, Outkast, Eryki Badu ani gatunków funky, hip-hop i R’n’B. Na przełomie lat sześćdziesiątych Sylvester „Sly Stone” Stewart (na zdjęciu w koszuli w kratkę) ze swoim zespołem odmienił muzykę popularną w podobnym stopniu, jak chwilę wcześniej zrobili to The Beatles. Sly and the Family Stone był jednym z pierwszych zespołów, które mieszając rock, jazz i soul stworzyły funk. Był też rewolucyjny ideologicznie, a swoje przesłanie równości i tolerancji realizował w praktyce, swoim mieszanym rasowo i płciowo składem.
Mimo to, w Polsce pozostają praktycznie nieznani, tak jak nieznana pozostaje większość amerykańskiego soulu i funky. Często się zastanawiam, dlaczego tak jest. Chyba nie dlatego, że jesteśmy rasistami, w końcu (more…)
Sonic Youth
29/01/2009Gdyby nie Sonic Youth, nie byłoby tzw. „amerykańskiego gitarowego grania”, jak to recenzenci muzyczni często określają różne krajowe i importowane popłuczyny po Sonic Youth. Nie byłoby też Nirvany, The Pixies, Radiohead, Cat Power, My Bloody Valentine, Fugazi i Pavement. (more…)
Minnie Riperton
20/01/2009Cat Power
15/12/2008Coś dla wielbicieli Sonic Youth i Boba Dylana. Amerykanka Chan Marshall (ur. 1972) aka Cat Power jest jednym z niewielu czołowych wykonawców współczesnej sceny alternatywnej, która śpiewa na serio. Nie ma u niej dystansu, nie ma „patrzcie, (more…)
Philip Glass
13/12/2008Słowo minimalizm w kontekście muzyki niekoniecznie kojarzy się z czymś „do słuchania”. Jednak twórczość czołowego minimalisty Philipa Glassa (ur. 1937) taka właśnie jest. No, może nie zawsze, ale jak na współczesnego kompozytora, pan Glass raczej dba o dobre samopoczucie słuchacza. I właśnie za to staromodne pamiętanie o odbiorcy go cenię.
Owszem, Philip Glass często się powtarza, no ale w końcu z powtórzeń (tylko w skali mikro) zbudowana jest jego muzyka. Nawet osoby niezainteresowane współczesną muzyką klasyczną mogą znać twórczość Glassa z takich filmów jak Koyaanisqatsi czy Godziny. Mogą go też znać z serialu South Park, gdzie pojawia się jako szwarccharakter (na zdjęciu), by swoją muzyką ostatecznie zniszczyć przedstawienie bożonarodzeniowe.
Ja zainteresowałem się Philipem Glassem słuchając fantastycznej płyty Hearts & Bones Paula Simona. Kończy ją instrumentalna miniatura autorstwa kompozytora. Wkrótce sięgnąłem po inną kolaborację Glassa z Simonem (i innymi czołowymi artystami sceny rockowej) – Songs from Liquid Days.
Prezentowany poniżej balet In the Upper Room (1986) dzieli z Liquid Days sporą część muzyki. Za choreografię odpowiada Twyla Tharp, twórczyni m. in. scen tanecznych z filmowej wersji Hair. Polecam zarówno dźwięk, jak i obraz. Marzeniem Philipa Glassa było stworzenie muzyki poważnej, którą polubiliby odbiorcy muzyki rozrywkowej. W moim przypadku się udało.
♫ Philip Glass – In the Upper Room
♫ Philip Glass – Freezing (z Liquid Days, tekst: Suzanne Vega)