Archive for the ‘Muzyka świata’ Category

Gołębia cień

21/04/2023

 

Każdy z nas zapewne wypowiedział, czy chociaż pomyślał, słowa „leć, gołębiu” lub jakąś ich mniej wyrafinowaną wersję. Zazwyczaj chodziło o osobnika, który znosił gałązki do budowania gniazda na nasz balkon albo gruchał o piątej rano na parapecie. Ale Nilla Pizzi w utworze z 1952 r. Vola colomba (czyli właśnie Leć, gołębiu) nie chce, żeby ptak przefrunął trzy metry na balkon sąsiada, ale żeby przekazywał wiadomości między nią a ukochanym w Trieście.

Triest był wtedy w specjalnej strefie okupowanej i wrócił do Włoch dopiero w roku 1954. Nazwa miasta nie pada w tekście, ale pojawia się słynna katedra, lokalny dialekt i stocznia. A gdyby ktoś miał wątpliwości co do podwójnego znaczenia powtarzanych słów wrócę (tornerò), to w pewnym momencie sekcja dęta gra urywek hymnu włoskiego.

Być może zawoalowane odniesienia do kwestii terytorialno-politycznych pomogły piosence wygrać festiwal San Remo ’52. Ale z drugiej strony, te męskie chórki czynią utwór tak pięknym, że pewnie poradziłby sobie nawet, gdyby był o przepędzaniu drobiu na balkon sąsiada.

Obrazki: gołębie zbierające materiały do budowania gniazda na czyimś balkonie stąd, gołąb podpowiadający autorowi podczas pisania niniejszego tekstu stąd.

Poklikamy?

16/03/2023

Chyba każdy język ma jakieś dźwięki, które obcokrajowcom trudno wymówić. Polski ma „ść”, angielski – dwa warianty „th”, niemiecki – „Einstürzende Neubauten”. Mowa południowoafrykańskiego ludu Xhosa zdaje się jednak przodować w kategorii ciekawych zgłosek, ponieważ jej system fonetyczny zawiera mlaski i kliknięcia. Już dźwięk „Xh” na początku nazwy „Xhosa” przedstawia spore wyzwanie.

Sztandarowym przykładem języka Xhosa w muzyce jest utwór Qongqothwane, szerzej znany jako The Click Song, ew. Click Song No. 1. To tradycyjna piosenka weselna, a jej bohaterem jest, jak to bywa w piosenkach weselnych, chrząszcz. Konkretnie chodzi o chrząszcza gatunku wydającego odgłosy pukania i znanego przez to pod onomatopeiczną nazwą „qonggothwane”. W tekście celowo jest wiele mlasków i kliknięć – ma to być taki „chrząszcz brzmi w trzcinie w Kapsztadzinie”.

Na początku lat sześćdziesiątych Click Song No. 1 wylansowała legenda muzyki świata Miriam Makeba, sama pochodzenia Xhosa. Jej największy przebój, Pata Pata (1967), ma tekst w tym samym języku, ale nie zawiera aż tylu kliknięć i mlasków, więc nikt tego nie zauważył.

Zainteresowanym głoskami Xhosa polecam też piosenkę Oxgam (Click Song No. 2) tej samej artystki. Nie dotarłem do tłumaczenia tekstu, więc nie wiem, jaki łamaniec językowy stanowi jego temat. Świerszcz wieszczy? Szemrzą szynszyle?

Obrazek: Okładka czasopisma „Nowa Wieś” z 1969 r. Znalazłem kiedyś na blogu African Jive i kiedyś już zamieszczałem. Właściwe pochodzenie skanu nieznane.

 

Był sobie chłopiec z ul. Glucka

16/05/2022

Czy oddychasz cementem, ale za to nie musisz wychodzić, żeby się umyć? To nieomylny znak, że mieszkasz w wielkim mieście, jak bohater piosenki Adriano Celentano Il ragazzo della via Gluck (1966).

Tytułowy chłopiec (ragazzo) chciałby wrócić na zieloną ulicę Glucka pod miastem, ale już za późno. Ulica nie jest już ani zielona, ani pod miastem. Wszystko zabudowali, nie zostawiając trawy – non lasciano l’herba! Bohater równie dobrze może już zostać w centrum i narzekać, że oddycha cementem – in centro, io respire cemento. Nie pociesza go nawet, że nie musi już wychodzić na podwórko, żeby się umyć.

Adriano Celentano faktycznie dorastał na ul. Glucka, ale znajdującej się samym w samym centrum Mediolanu. Czyli nigdy nie było tam zbyt zielono, a młody Adriano nie musiał się przeprowadzać, żeby wdychać cement. Nic dziwnego jednak, że tekst nie jest naprawdę autobiograficzny, bo Celentano napisał muzykę, a nie słowa.

Patron tytułowej ulicy to niemiecki kompozytor włoskich oper Christoph Willibald Gluck, najbardziej znany z Tańca błogosławionych duchów z Orfeusza i Euryki. W Mediolanie chyba należy się spodziewać ulic imienia kompozytorów, bo to przecież światowa stolica opery.

A skoro już o operze mowa, to powiedzmy otwarcie: Adriano Celentano raczej nie znalazłby zatrudnienia w La Scali. Ale nikt nie potrafiłby zaśpiewać pięknych melodii Il ragazzo della via Gluck bardziej wzruszająco. No i nikt nie mógłby zrobić lepszego sygnału „przyjaznego pociągu”, czyli tego „łałaał” pod koniec trzeciej zwrotki. Czy słyszeliście kiedyś bardziej przyjazny pociąg?

Jedząc patrzę do góry

08/05/2022

Największy przebój muzyczny z Japonii to bez wątpienia Sukiyaki Kyu Sakamoto z 1961 r. Sukyaki to takie gotowane danie. Być może zastanawiacie się, dlaczego tematem tak pięknego utworu jest produkt gastronomiczny, skoro można śpiewać o kwiatkach, ptaszkach, albo że do południa budzikom śmierć. Wyjaśnienie jest proste: piosenka nie nazywa się naprawdę Sukiyaki, ale Ue o muite arukō a w jej tekście nie ma ani słowa o jedzeniu.

Krótszy tytuł nadano utworowi w krajach anglojęzycznych, gdzie publiczność doceniła wprawdzie tęskną melodię i prześliczną partię gwizdaną, ale mogłaby mieć problemy z zapamiętaniem „Ue o muite arukō”. Potrawa sukiyaki była zaś wtedy modna i wszystkim od razu kojarzyła się z Japonią. Mógłbym się śmiać, że głupi słuchacze nie mogli nauczyć się czterech japońskich słów, ale sam też pamiętam tylko „Sukiyaki”.

Właściwy tytuł znaczy „Idąc patrzę do góry”, co jest sposobem podmiotu lirycznego na powstrzymanie łez. Z punktu widzenia bezpieczeństwa chyba lepiej się porządnie wyryczeć, a idąc patrzeć raczej przed siebie i pod nogi.

Mimo, że Sukiyaki było naprawdę wielkim hitem (dotarło m.in. szczyt amerykańskiej listy przebojów), to sam poznałem piosenkę dopiero jakieś trzy lata temu. Nie wiem, czy to przypadek, czy skutek marginalizacji wszystkiego, co nie po angielsku. Jestem ciekaw, ile osób zna Ue o muite arukō, więc na końcu wpisu dołączam ankietę. Więcej utworów z lat ok. ’55-’67 z całego świata (oprócz jednego kraju objętego sankcjami) usłyszycie na gigantycznej playliście Placówki postępu Radio Złote Przeboje ONZ na Spotify, którą reklamuję tu bez wytchnienia.

Okładka singla (i większość informacji) z Wikipedii.

W marcu jak w marcu

26/10/2021

Brazylia jest, nie bójmy się tego określenia, olbrzymem muzyki pop. To nie jest jakaś opinia, tylko niepodważalny fakt, poparty dowodami w postaci np. utworu Águas de março (1972) Elis Reginy.

W piosence wymieniane są rozmaite obiekty niesione przez wodę w marcu – miesiącu, który na południowej półkuli rozpoczyna jesień i jest wyjątkowo deszczowy. W listę drobnych rzeczy płynących z prądem (gałązka, ryba, kamyk itd.) wplecione są inne codzienne przedmioty i wydarzenia (spacer, zepsuty samochód, poranne światło itp.). Co niektórzy mogą sobie pomyśleć, że prąd z trudnością uniósłby kamyk, i że zamiast kamyka autor mógł wstawić – niesłusznie pominiętą w tekście – szyszkę.

Skoro już o autorze, to Águas de março napisał Tom Jobim, i wersja, gdzie śpiewa w duecie z Elis Reginą jest chyba najpopularniejszym nagraniem tej piosenki. Wiem że, Jobimowi należy się szacunek jako autorowi, ale zdecydowanie wolę solowe wykonanie Elis Reginy. Jeśli szukacie nagrania solo na serwisach streamingowych, to znajdziecie po okładce, na której wokalistka siedzi w jakimś takim meblu ogrodowym.

Czy w Brazylii mają szyszki?

Sensacje VIII dekady XX wieku

06/12/2020

Dziś przedstawię Wam pochodzące z lat siedemdziesiątych utwory, o których milczą blogi głównego nurtu.

Labi Siffre – It Must Be Love (1972) Znajdujące się w wiadomych rękach media nachalnie lansują późniejsze nagranie zespołu Madness, zręcznie ukrywając fakt, że to Labi Siffre napisał i pierwszy nagrał It Must Be Love. Grupa Madness próbowała zresztą naprowadzić fanów na ślad niewygodnej prawdy, przemycając autora piosenki do teledysku.

Novos Baianos – Misterio do planeta (1972) Niepowtarzalna piosenka, ale tłamszona przez decydentów. Niewątpliwie dlatego, że zgodnie z tytułem, obnaża tajemnice planety.

Rufus & Chaka Khan – Tell Me Something Good (1974) Kompozycja Steviego Wondera, która często jest puszczana przez radio BBC, ale nie przez polskie rozgłośnie. Między Wielką Brytanią a naszym krajem znajdują się Niemcy, co skłania do podejrzeń, że to nasi zachodni sąsiedzi blokują Polakom dostęp do pereł klasycznego soulu.

Serge Gainsbourg – Ah Melody (1971) Przed dwudziestu laty neoliberalne czasopismo „Machina” hołubiło francuski zespół Air. Nie zapominajmy jednak, ile Air zawdzięcza swoim rodakom z przełomu lat 60-tych i 70-tych. Produkcje tego okresu skłaniają do podejrzeń, iż Francja odnalazła wówczas Bursztynową Komnatę, w której templariusze ukryli brzmienia późnych lat 90-tych.

Brian Eno – China My China (1974) Ojciec ambientu? Chełmoński muzycznych plam? No chyba nie w tym utworze, moi drodzy.

Erkin Koray – Krallar (1974) Tytuł tego arcydzieła tureckiego hard rocka to „Królowie”, co najwyraźniej za bardzo uwiera socjalistycznych eurokratów decydujących o repertuarze stacji radiowych.

Harry Nillson – All I Think About You (1977) Hollywoodzkie lobby szerzy kłamliwą opinię, jakoby to film Gwiezdne wojny, nie zaś ten teledysk, był największym osiągnięciem roku 1977 w dziedzinie efektów specjalnych. Sama piosenka też jest dobra, ale to w tej chwili nieważne.

Wasz niepokorny bloger żegna się na dziś.

Wszystkie obrazki z Młodego technika, grudzień 1970

 

 

Playlisty postępu

06/08/2020

Li_Xianglan.jpgOstatnio komunikuję się ze światem przede wszystkim za pomocą gigantycznych playlist na Spotify. Składają się z tzw. złotych przebojów posortowanych według epok. Staram się, aby listy były ciekawe i międzynarodowe, ale jednocześnie, żeby nadawały się do słuchania. Oto i one:

Radio pod patronatem Ligi Narodów: Pop z lat 20-tych, 30-tych, 40-tych, a czasem nawet początku 50-tych, jeśli nagrywali na starym sprzęcie. Dominują Stany Zjednoczone ze swingiem i gospel, ale znajdziecie też brazylijską sambę, francuskie chanson, niewielką delegację z dalekiego wschodu oraz tango – argentyńskie i podrabiane.
Próbki:
Li Xiang Lan – Nie pal opium, najdroższy
The Boswell Sisters – Crazy People
Maxine Sullivan – Loch Lomond
Comedian Harmonists – Veronika, der Lenz ist da
Carlos Gardel – El diá que me quieras

Radio ONZ, o którym już pisałem. Lata 50-te i  60-te: początki Eurowizji, rock’n’roll, soul z Motown i Stax, złota era country oraz egipskiego kina muzycznego, francuskie ye-ye girls i trochę jazzu, ale przyjaznego klasie średniej.
Wycinki:
Bobby Day – Rockin’ Robin
Sylvie Vartan – Le plus belle …
Ruby & The Romantics – Our Day Will Come
Miriam Makeba – Oxgam
Miles Davis – Windą na szafot
Roy Orbison – Crying

Radio Ruchu Państw Niezaangażowanych: późne lata 60-te i prawie całe 70-te. Na scenę wchodzą funk, melotron, psychodelia oraz kraje, których nie posądzaliście dotąd o posiadanie  prężnego przemysłu muzycznego.
Przegląd:
Las Grecas – Te estoy amando locamente
Bembeya Jazz National – Petit Sekou
Erkin Koray – Krallar
Minnie Ripperton – Reasons
Novos Baianos – A menina dança

Radio im. Bojkotu Olimpijskiego: większa część lat 80-tych i końcówka 70-tych. Syntezatory bardziej syntetyczne niż na poprzedniej liście, perkusja częściej robi pszszsz.mt 6-70
Fragmenty:
Missing Persons – Words
Jean Michel Jarre – Zoolokologie
Niagara – Quand la ville dort
Patea Maori Club – Poi E
Mobiles – Drowning In Berlin

Radio Światowej Organizacji Handlu: lata 90-te i poźne 80-te. Zdecydowanie dla amatorów mocnych wrażeń, bo to nie był złoty okres muzyki popularnej. Robiłem co mogłem, ale słuchajcie na własną odpowiedzialność. Tu grunge, tam britpop, gdzie indziej znów „habibi” w refrenie.
Przekrój:
Carlos Vives – Tierra del olvido
Morphine – Honey White
Kyuss – Demon Cleaner
Black Sheep – The Choice Is Yours
Khadja Nin – Wale watu

Polecam śledzić playlisty, kilka osób już podjęło tę odważną decyzję. Nawet ja tych list słucham i cały czas coś dodaję albo wyrzucam. A jeśli irytuje Was któraś piosenka, to stanowi ona jedynie, w zależności od playlisty, od 1 do 3 promili jej zawartości.

Zdjęcia: ważna postać pierwszej playlisty Li Xian Lan vel Yoshiko Yamaguchi (Wikipedia) oraz Radioodbiornik tranzystorowy, zwłaszcza samodzielnie zbudowany, jest miłym towarzyszem podczas wakacyjnej wędrówki, jeżeli nie będzie zakłócał ciszy i „uprzyjemniał” wypoczynku innym turystom (Młody Technik z czerwca 1970, mój skan)

Playlista na trudne chwile

29/03/2020

na najlepszej fali mniejsze

Nie wiem, czy wesoła muzyka poprawia nastrój, czy wręcz odwrotnie, ale zrobiłem playlistę z pogodnymi piosenkami. Ułatwiłem sobie pracę biorąc sporo rzeczy z innych list Placówki, więc w tej chwili jest już 11 12 godzin muzyki, a pewnie rozrośnie się do 30. Utwory pochodzą z lat 1928- 1911-1998, więc tworzą, jak ujęłyby to osoby zaprawione w pisaniu recenzji muzycznych, wybuchową mieszankę. Jongens_in_platenwinkel_-_Boys_in_a_record_shop_(6808271845).jpgIstnieje szansa, że mój wybór tylko jeszcze popsuje komuś humor, ale bądźmy szczerzy, niewiele jest pod tym względem do stracenia.

Nie tak dawno zrobiłem też playlistę z lekką muzyką poważną (nagrania stare, ale w granicach rozsądku). Ta druga lista jest bardziej melancholijna niż wesoła, ale może kogoś zainteresuje.

Obrazki: nagłówek programu radiowego z magazynu „As” (4 kwietnia 1936); chłopcy w sklepie z płytami (Holandia, 1957) z Wikimedia Commons.

 

Złote Przeboje ONZ

30/07/2019

nati 2Jeśli stosujesz muzykę aby odizolować się od rzeczywistości i teraźniejszości, oraz jeśli szukasz repertuaru wykwintnego, a zarazem idącego po linii najmniejszego oporu, to nowa playlista Placówki postępu jest dla Ciebie. Nazwałem ją Złote Przeboje ONZ, bo są na niej utwory powojenne i z różnych krajów. Dominuje wprawdzie język angielski, ale chyba nie aż tak, jak na rozmaitych innych listach.

Spotify’owa składanka obejmuje lata 50-te i 60-te, czasem trafi się coś z końca lat 40-tych lub początku 70-tych. Może nie wszystko do wszystkiego pasuje, ale przynajmniej jest ciekawie. Starałem się ograniczyć piosenki ograne i generalnie irytujące, a w wyborze kierowałem się moim delfinim słuchem oraz ćwiczoną z prof. Zimbardo empatią. Trochę wczesnej Eurowizji, doo-wop, rock’n’roll (ale nie za ostry), tzw. space-age pop (zgooglujcie sobie), populistyczny jazz, country, ska, jakieś takie latynoskie, jive z Płd. Afryki, no i więcej klasycznego soulu niż polskie radio puściło od początku swojego istnienia.

Przy okazji zacząłem robić inne playlisty z, jak to mówią zachodni fachowcy, „golden oldies”. Piosenki przedwojenne trafiły na listę firmowaną przez Ligę Narodów, a późniejsze, często bardziej funkowe i elektroniczne, na listę Państw Niezrzeszonych. Te dwie listy udostępniam, ale są jeszcze niegotowe. Tzn. lista „ONZ” też nie jest gotowa, bo cały czas coś dorzucam (albo wyrzucam). W Złotych Przebojach ONZ znajdziecie m.in. takie szlagiery, jak (wszystkie linki do występów lub klipów):

Jiri Suchy – Praminek vlasu: czechosłowacki fetysz-jazz,

Bella Bellow – Zelia: pani z Togo śpiewa błogo,

Brenda Holloway – When I’m Gone: zbyt piękna dla Motown,

Elis Regina – Aguas de Marco: supernowa bossa novy,

Adriano Celentano – Il ragazzo della Via Gluck: częściowo chyba o deweloperach,

Prince Buster – Wash My Troubles Away: ska o higienie ducha,

Abdel Halim Hafez – Touba: egipski Sinatra,

Jimmy Dean – Big Bad John: goth-country,

Kyu Sakamoto – Ue o Muite Arukō: pionierski J-pop,

Martin Denny – Quiet Village: pokochaj przywłaszczenia kulturowe,

Fairuz – Bhebak ma ba’ref: największa gwiazda kraju z choinką we fladze,

Francoise Hardy – Ce petit coeur: miej serce i patrzaj w serce,

The Strangeloves – I Want Candy: zryte bity,

Dave Brubeck Quartet – It’s a Raggy Waltz: j.w.

Przepraszam za ten rym z Togo. Jeśli macie własne propozycje, albo coś Wam się spodobało, to śmiało piszcie w komentarzach.

Melomanka na zdjęciu to Natalie Wood

Top 7: World Music Party vol. 4

03/05/2016

Magda Coca-ColaTo już czwarty wpis z porywającą muzyką z całego świata. Jak zwykle znajdziecie na niej kawałki wybitnie muzyczne oraz mniej wybitne muzyczne, za to posiadające inne walory rozrywkowe. Decyzja, którą kategorię reprezentuje dany utwór, należy do Ciebie, Czytelniku.

Alaap – Bhabiye ni bhabiye (Indie/Wielka Brytania 1982) Kamień węgielny bhangra – gatunku, który trafił pod strzechy prawie 20 lat później za sprawą przeboju Get Your Freak On Missy Elliott.

Vainica doble – Caramelo limon (Hiszpania, 1973) Poetycka i skomplikowana muzycznie piosenka o cukierku.

Abdel Halim Hafez – Zalamou (Egipt, 1957) Piosenki z filmów z tym panem dość często goszczą na listach Placówki. W tym przypadku, jak to już raz było, możemy w klipie obserwować spazmatyczne, ale jak najbardziej uzasadnione reakcje aktorki Magdy al-Sabahi na śpiew Abdela Halima Hafeza. Doceńcie też doskonałe riffy egipskiej orkiestry.

Los Nikis – El imperio contraataca (Hiszpania, 1985) Tutaj riffy są może nieco mniej wyszukane, za to piękny jest tekst i teledysk. W tytule Imperium kontratakuje chodzi o imperium hiszpańskie, które znów będzie wielkie. Na całym świecie hamburgery ustąpią popularnością hiszpańskiej tortilli z ziemniaków. A wygrana z Jugosławią w koszykówkę stanowi zapowiedź tego rychłego powstania z kolan.

Maître Gazonga – Les Jaloux Saboteurs (Czad, 1980) Refren tej nieziemsko skocznej piosenki można chyba przetłumaczyć: „zazdrośni sabotażyści o oczach krokodyli chcą mojego niepowodzenia”. Nie od dziś wiadomo, że oderwani od koryta będą próbowali psuć nam szyki.vainica doble caramelo de limon

Tom Ze – Jimmy renda-se (Brazylia, 1970) Trudno mi się połapać, o co chodzi w stanowiącym mieszankę portugalskiego i angielskiego  tekście, ale riff i rytm są genialne.

Lucie Bílá – Neposlušné tenisky (Czechosłowacja, 1985) Obywatelskie nieposłuszeństwo tenisówek. Doceńcie solówkę wzorowaną na Moonlight Shadow Mike’a Oldfielda.

Ilustracje: egipska reklama Coca-coli z udziałem Magdy al-Sabahi oraz okładka singla Caramelo de limón.