Archive for the ‘Soul’ Category

Wojna, modły, pop music

11/11/2021

Na pewno znacie I Say a Little Prayer (1968), największy chyba hit Arethy Franklin. Istnieje jednak szansa, że nie słyszeliście rok starszego nagrania Dionne Warwick, które też było przebojem, tylko mniejszym. Warwick była protegowaną autora piosenek Burta Bacharacha i to ona nagrała sporą część premierowych wykonań jego licznych kompozycji, w tym Anyone Who Had a Heart (1963), Walk On By (’64) oraz omawiane na dzisiejszym zebraniu I Say a Little Prayer.

Dopuszczam myśl, że wolę wykonanie Dionne Warwick, bo w ogóle lubię mówić, że preferuję mniej znaną, a pierwszą wersję jakiegoś przeboju. Chociaż można powiedzieć, że trochę mniej wesołe nagranie Warwick lepiej pasuje do utworu, którego bohaterka modli się za wysłanego na wojnę w Wietnamie narzeczonego. Powyższa interpretacja tekstu może brzmieć podejrzanie, bo co trzeciej piosence z lat 60-tych dorabia się teraz jakieś polityczne tło. Ale w tym przypadku sam autor słów Hal David (stały współpracownik Bacharacha) od początku mówił, że to właśnie o tym.

I Say a Little Prayer Arethy Franklin doczekało się w 1984 r. udanego hołdu, piosenki Wood Beez (Pray Like Aretha Franklin) nowofalowego zespołu Scritti Politti. Trudno powiedzieć, o czym właściwie jest utwór Wood Beez, chociaż trafiłem gdzieś na informację o jego rzekomo politycznym tle.

Bonusowy link: zadziwiający występ Dionne Warwick w jakiejś belgijskiej knajpie. I Say a Little Prayer akurat nie wykonuje, bo jeszcze nie zostało napisane.

Emocjonalna Mariah

11/10/2021

Niedawno dowiedziałem się, że Mariah Carey sama pisała większość swoich piosenek, z All I Want For Christmas Is You włącznie. Zdałem sobie też sprawę, że w młodości niesłusznie nie doceniałem tej artystki, zbyt zajęty podziwianiem, jak jakiś indie-rockowiec przystawia gitarę do wzmacniacza.

Kiedy ostatnio słuchałem wczesnych szlagierów piosenkarki, trafiłem na coś, co mi się podobało w dzieciństwie, lecz co później wyparłem, bo ceniłem tylko piosenki o tym, że życie i wytwórnie płytowe są złe: wokalizę na końcu Emotions. Cały utwór jest niczego sobie, ale to, co Mariah Carey wypiszczała w ostatnich 30 sekundach, to jedna z najlepszych chwil muzyki popularnej.

Teledysk do Emotions jest ciekawy z zoologicznego punktu widzenia – pojawia się w nim galago. Oczywiście takich zwierzątek lepiej nie trzymać w domu, ani nie zatrudniać do teledysków, ale pamiętajmy, że był to rok 1991, więc mogli nie wiedzieć. W klipie widzimy zresztą inne zachowania, które teraz by nie przeszły: jazdę samochodem bez pasów oraz nadużywanie efektu sepii.

Jako dowód, że Mariah Carey potrafi tak samo piszczeć na żywo, dodaję link do wykonania Emotions w MTV Unplugged. Dorzucam też odnośnik do skompilowanej przeze mnie playlisty z podobną muzyką.

Na obrazku galago z przewodnika po wrocławskim zoo z 1876 r. znalezionego na stronach Biblioteki Narodowej.

Boogie Wonderland (Błogi kraj Wandy)

07/03/2021

Ułożyłem piękną playlistę Disco Infirmary* z muzyką dyskotekową i nie tylko. Kiedyś słuchałem dużo rocka alternatywnego i nie lubiłem disco. Czasami sobie to przypominam i twarz moja pokrywa się rumieńcem wstydu – całe szczęście, że się z nikim nie widuję.

Na playliście znajdziecie m.in. Chic, Earth Wind & Fire, Kool & The Gang oraz KC & The Sunshine Band. Załapało się też kilka utworów funkowych, a nawet niedyskotekowych ale (moim zdaniem) pasujących. Nie ma za to Boney-M, bo do Boney-M trzeba mieć odpowiedni nastrój – nie wiem jaki, ale chyba rzadko go miewam.

Polecam słuchanie, ewentualnie ruchy taneczne według uznania. Spieszę przypomnieć, że w związku z trwającą sytuacją epidemiologiczną, należy oczywiście podrygiwać w obrębie własnego domu (za wyjątkiem obrzędów kultu religijnego, wydarzeń sportowych i kulturalnych promujących spółki Skarbu Państwa, wieców broniących wartości określonych odpowiednią ustawą, a także sytuacji łączących ww. przypadki)

* gra słów nawiązująca do przeboju Disco Inferno zespołu The Trammps, w wolnym tłumaczeniu „Izba Przyjęć Okolicznościowych”.
Obrazek z katalogu Lego na rok 1976 dostępnego w kolekcji książeczek Lego na stronie Brickset.

Playlisty postępu

06/08/2020

Li_Xianglan.jpgOstatnio komunikuję się ze światem przede wszystkim za pomocą gigantycznych playlist na Spotify. Składają się z tzw. złotych przebojów posortowanych według epok. Staram się, aby listy były ciekawe i międzynarodowe, ale jednocześnie, żeby nadawały się do słuchania. Oto i one:

Radio pod patronatem Ligi Narodów: Pop z lat 20-tych, 30-tych, 40-tych, a czasem nawet początku 50-tych, jeśli nagrywali na starym sprzęcie. Dominują Stany Zjednoczone ze swingiem i gospel, ale znajdziecie też brazylijską sambę, francuskie chanson, niewielką delegację z dalekiego wschodu oraz tango – argentyńskie i podrabiane.
Próbki:
Li Xiang Lan – Nie pal opium, najdroższy
The Boswell Sisters – Crazy People
Maxine Sullivan – Loch Lomond
Comedian Harmonists – Veronika, der Lenz ist da
Carlos Gardel – El diá que me quieras

Radio ONZ, o którym już pisałem. Lata 50-te i  60-te: początki Eurowizji, rock’n’roll, soul z Motown i Stax, złota era country oraz egipskiego kina muzycznego, francuskie ye-ye girls i trochę jazzu, ale przyjaznego klasie średniej.
Wycinki:
Bobby Day – Rockin’ Robin
Sylvie Vartan – Le plus belle …
Ruby & The Romantics – Our Day Will Come
Miriam Makeba – Oxgam
Miles Davis – Windą na szafot
Roy Orbison – Crying

Radio Ruchu Państw Niezaangażowanych: późne lata 60-te i prawie całe 70-te. Na scenę wchodzą funk, melotron, psychodelia oraz kraje, których nie posądzaliście dotąd o posiadanie  prężnego przemysłu muzycznego.
Przegląd:
Las Grecas – Te estoy amando locamente
Bembeya Jazz National – Petit Sekou
Erkin Koray – Krallar
Minnie Ripperton – Reasons
Novos Baianos – A menina dança

Radio im. Bojkotu Olimpijskiego: większa część lat 80-tych i końcówka 70-tych. Syntezatory bardziej syntetyczne niż na poprzedniej liście, perkusja częściej robi pszszsz.mt 6-70
Fragmenty:
Missing Persons – Words
Jean Michel Jarre – Zoolokologie
Niagara – Quand la ville dort
Patea Maori Club – Poi E
Mobiles – Drowning In Berlin

Radio Światowej Organizacji Handlu: lata 90-te i poźne 80-te. Zdecydowanie dla amatorów mocnych wrażeń, bo to nie był złoty okres muzyki popularnej. Robiłem co mogłem, ale słuchajcie na własną odpowiedzialność. Tu grunge, tam britpop, gdzie indziej znów „habibi” w refrenie.
Przekrój:
Carlos Vives – Tierra del olvido
Morphine – Honey White
Kyuss – Demon Cleaner
Black Sheep – The Choice Is Yours
Khadja Nin – Wale watu

Polecam śledzić playlisty, kilka osób już podjęło tę odważną decyzję. Nawet ja tych list słucham i cały czas coś dodaję albo wyrzucam. A jeśli irytuje Was któraś piosenka, to stanowi ona jedynie, w zależności od playlisty, od 1 do 3 promili jej zawartości.

Zdjęcia: ważna postać pierwszej playlisty Li Xian Lan vel Yoshiko Yamaguchi (Wikipedia) oraz Radioodbiornik tranzystorowy, zwłaszcza samodzielnie zbudowany, jest miłym towarzyszem podczas wakacyjnej wędrówki, jeżeli nie będzie zakłócał ciszy i „uprzyjemniał” wypoczynku innym turystom (Młody Technik z czerwca 1970, mój skan)

Playlista na trudne chwile

29/03/2020

na najlepszej fali mniejsze

Nie wiem, czy wesoła muzyka poprawia nastrój, czy wręcz odwrotnie, ale zrobiłem playlistę z pogodnymi piosenkami. Ułatwiłem sobie pracę biorąc sporo rzeczy z innych list Placówki, więc w tej chwili jest już 11 12 godzin muzyki, a pewnie rozrośnie się do 30. Utwory pochodzą z lat 1928- 1911-1998, więc tworzą, jak ujęłyby to osoby zaprawione w pisaniu recenzji muzycznych, wybuchową mieszankę. Jongens_in_platenwinkel_-_Boys_in_a_record_shop_(6808271845).jpgIstnieje szansa, że mój wybór tylko jeszcze popsuje komuś humor, ale bądźmy szczerzy, niewiele jest pod tym względem do stracenia.

Nie tak dawno zrobiłem też playlistę z lekką muzyką poważną (nagrania stare, ale w granicach rozsądku). Ta druga lista jest bardziej melancholijna niż wesoła, ale może kogoś zainteresuje.

Obrazki: nagłówek programu radiowego z magazynu „As” (4 kwietnia 1936); chłopcy w sklepie z płytami (Holandia, 1957) z Wikimedia Commons.

 

Złote Przeboje ONZ

30/07/2019

nati 2Jeśli stosujesz muzykę aby odizolować się od rzeczywistości i teraźniejszości, oraz jeśli szukasz repertuaru wykwintnego, a zarazem idącego po linii najmniejszego oporu, to nowa playlista Placówki postępu jest dla Ciebie. Nazwałem ją Złote Przeboje ONZ, bo są na niej utwory powojenne i z różnych krajów. Dominuje wprawdzie język angielski, ale chyba nie aż tak, jak na rozmaitych innych listach.

Spotify’owa składanka obejmuje lata 50-te i 60-te, czasem trafi się coś z końca lat 40-tych lub początku 70-tych. Może nie wszystko do wszystkiego pasuje, ale przynajmniej jest ciekawie. Starałem się ograniczyć piosenki ograne i generalnie irytujące, a w wyborze kierowałem się moim delfinim słuchem oraz ćwiczoną z prof. Zimbardo empatią. Trochę wczesnej Eurowizji, doo-wop, rock’n’roll (ale nie za ostry), tzw. space-age pop (zgooglujcie sobie), populistyczny jazz, country, ska, jakieś takie latynoskie, jive z Płd. Afryki, no i więcej klasycznego soulu niż polskie radio puściło od początku swojego istnienia.

Przy okazji zacząłem robić inne playlisty z, jak to mówią zachodni fachowcy, „golden oldies”. Piosenki przedwojenne trafiły na listę firmowaną przez Ligę Narodów, a późniejsze, często bardziej funkowe i elektroniczne, na listę Państw Niezrzeszonych. Te dwie listy udostępniam, ale są jeszcze niegotowe. Tzn. lista „ONZ” też nie jest gotowa, bo cały czas coś dorzucam (albo wyrzucam). W Złotych Przebojach ONZ znajdziecie m.in. takie szlagiery, jak (wszystkie linki do występów lub klipów):

Jiri Suchy – Praminek vlasu: czechosłowacki fetysz-jazz,

Bella Bellow – Zelia: pani z Togo śpiewa błogo,

Brenda Holloway – When I’m Gone: zbyt piękna dla Motown,

Elis Regina – Aguas de Marco: supernowa bossa novy,

Adriano Celentano – Il ragazzo della Via Gluck: częściowo chyba o deweloperach,

Prince Buster – Wash My Troubles Away: ska o higienie ducha,

Abdel Halim Hafez – Touba: egipski Sinatra,

Jimmy Dean – Big Bad John: goth-country,

Kyu Sakamoto – Ue o Muite Arukō: pionierski J-pop,

Martin Denny – Quiet Village: pokochaj przywłaszczenia kulturowe,

Fairuz – Bhebak ma ba’ref: największa gwiazda kraju z choinką we fladze,

Francoise Hardy – Ce petit coeur: miej serce i patrzaj w serce,

The Strangeloves – I Want Candy: zryte bity,

Dave Brubeck Quartet – It’s a Raggy Waltz: j.w.

Przepraszam za ten rym z Togo. Jeśli macie własne propozycje, albo coś Wam się spodobało, to śmiało piszcie w komentarzach.

Melomanka na zdjęciu to Natalie Wood

Soul na wyciągnięcie ręki

26/03/2019

clapton-is-god.jpgLudzie często pytają mnie o ulubioną piosenkę Motown. Dobra, wcale nie pytają, ale jakoś musiałem zacząć wpis. Nikt mnie nie pyta o ulubioną piosenkę Motown, bo prawie nikt nie wie, co to Motown. Najsłynniejsza wytwórnia soulowa najwyraźniej nie przebiła się przez żelazną kurtynę, co zawdzięczamy prawdopodobnie rodzimym redaktorom muzycznym, według których soul był be, jedynym Murzynem godnym szacunku był rockowiec Jimi Hendrix, a bluesa wynalazł Eric Clapton.

W każdym razie, skoro już pytacie, to moją ulubioną piosenką Motown jest Reach Out I’ll Be There męskiej grupy wokalnej The Four Tops. Utwór ten ma wszystko: na początku jakaś taka orientalna melodia, następnie klasyczna, motownowa ściana dźwięku, a potem podwójny refren z pięknymi harmoniami. Tytułowe „wyciągnij rękę, a ja tam będę” nie jest łagodną groźbą tego pana z banku, co uporczywie dzwoni i oferuje korzystny kredyt, ale deklaracją lojalności i oddania. Piosenka należy więc do kategorii obiecanek, tak jak Bridge Over Trouble Water, I Will Always Love You albo We Will Rock You.

fantastyczna wersja na żywo

four topsReach Out I’ll Be There stworzyła legendarna spółka autorska Holland-Dozier-Holland. Inne ich piosenki to bardzo podobne Standing in the Shadows of Love (też Four Tops), Stop! In the Name of Love i Baby Love The Supremes oraz Nowhere to Run Marthy Reeves & the Vandellas. Wszystkie te utwory charakteryzuje zwartość i zaskakujące melodie. Po zamieszczeniu tego wpisu zdominują zapewne Trójkowy Top Wszech Czasów.

Inne przykłady twórczości Lamont-Dozier-Holland i Motown oraz więcej narzekania na redaktorów muzycznych znajdziecie we wpisie „soul lat 60-tych popem lat 80-tych” . A ponieważ wśród Czytelników mogą się jednak znaleźć wielbiciele Motown, dlatego spytam jeszcze: a jaka jest Wasza ulubiona piosenka tej wytwórni?

Okładka z Discogs, zdjęcie z pieskiem nie wiem, skąd

dzianina

16/12/2018

supremes the happening.jpg

The Happening (1967) dziewczęcej grupy soul-popowej The Supremes usłyszałem pierwszy raz w telewizji muzycznej VH-1. Było to wykonanie na żywo, na początku którego frontmenka Diana Ross zapowiada „śliczną balladę z West Side Story”. No i odtąd myślałem, że The Happening to jakaś piosenka z rzeczonego musicalu, której nie znam, bo nie załapała się do jego słynnej, filmowej wersji.

Chociaż The Happening to nie ballada, to i tak jakoś mi to pasowało, bo melodie zawarte piosence spokojnie mogłyby rywalizować z przebojami Leonarda Bernsteina z West Side Story. Po kilkunastu latach okazało się, że słyszałem tylko fragment zapowiedzi. Jej pełna wersja to taki słaby żart: Diana Ross mówi, że każdy ich występ jest inny z tej prostej przyczyny, że ich dyrygent pije. No a potem zapowiada „balladę z West Side Story” (domyślnie Somewhere, które The Supremes też miały w repertuarze), ale wtedy zespół zaczyna grać The Happening i dziewczyny udają zdziwienie.

Być może powyższa historia Was nie zainteresowała, ale musiałem to z siebie wyrzucić. A poza tym, musiałem napisać o The Happening, bo to genialna piosenka i należy do szczytowych osiągnięć wytwórni Motown oraz jej sztandarowego zespołu autorów Holland-Dozier-Holland.

Tytuł nawiązuję do będącej wówczas w modzie sztuki „happeningu”, której nazwy niestety nie tłumaczy się jako „dzianina”, chociaż wszyscy dobrze wiemy, że tak byłoby ładniej. Sam tekst piosenki nie ma nic wspólnego z happeningiem, bo to typowy utwór o miłości, a ma taki tytuł, bo promował komedię sensacyjną The Happening. Słowa „the happening” zostały też, nieco na siłę, umieszczone w refrenie. Filmu nie oglądałem ale, sądząc po recenzjach, mogę spokojnie umrzeć nie obejrzawszy.

W pewnym momencie The Supremes ustępowały w USA popularnością jedynie Beatlesom. W Polsce mało kto miał szansę je poznać, najprawdopodobniej przez upodobania peerelowskich didżejów, którym Motown i soul nie pasował do ubóstwianej formuły „biało i podniośle”.

Inne przeboje The Supremes, również autorstwa Holland-Dozier-Holland, to Baby Love, Stop! In the Name of Love, You Can’t Hurry Love oraz You Keep Me Hangin’ On. Dwa ostatnie można czasem usłyszeć w polskim radiu w wykonaniach znanych artystów soulowych Phila Collinsa i Kim Wilde.

Okładka singla z Discogs

top 6: pop lat sześćdziesiątych, który stał się popem lat osiemdziesiątych

23/01/2017

little-eva Nadszedł czas na kolejną listę hitów lat osiemdziesiątych, które okazują się być odgrzewanymi przebojami lat sześćdziesiątych. To kontynuacja listy Soul lat 60-tych, popem lat 80-tych, ale zmieniłem nazwę, bo tym razem tylko jeden kawałek jest soulowy. Na końcu wpisu mała ankieta.

Little Eva – Loco-Motion (1962) Wspaniała, pierwsza wersja piosenki napisanej przez Carole King (muzyka) i Gerry Goffin (słowa) u których Little Eva pracowała  wcześniej jako opiekunka do dziecka. W roku 1987 Loco-Motion rozpoczęło muzyczną karierę sympatycznej gwiazdy australijskiej telenoweli Sąsiedzi, Kylie Minogue. Brzemienia tej kariery ludzkość nie zdołała odrzucić do dziś.the-mindbenders-a-groovy-kind-of-love-fontana-5

Brian Hyland – Sealed With a Kiss (1962) Jak mówi przysłowie – jeśli powiedziałeś Kylie Minogue, musisz powiedzieć Jason Donovan. Jej kolega z serialu też postanowił nagrać jakiś hit z lat sześćdziesiątych, więc zaśpiewał zachowawczą wersję Przypieczętowanego buzi.

James Ray – I’ve Got My Mind Set On You (1963) Chyba nikt, kto słyszał przebój George’a Harrisona z 1987, nie podejrzewał, że był on wcześniej świetną piosenką soulową, albo w ogóle świetną piosenką. Oczywiście słuszna jest argumentacja, że gdyby nie Harrison, nie wiedzielibyśmy o tym utworze. Ale to trochę jak z tym biednym gorylem Harambe, o którym nie słyszeliśmy, dopóki go nie zastrzelili.simon-garfunkel-shady

The Mindbenders – Groovy Kind of Love (1965) Balladowa wersja Phila Collinsa z 1988 r. wypada w miarę korzystnie, przynajmniej na tle innych nagrań z lat 80. na tej liście oraz na tle większości solowej twórczości Phila Collinsa. Groovy Kind of Love od początku było trochę kowerem, bo melodia wzięta jest z fragmentu Sonatiny nr. 5 mało znanego kompozytora Muzio Clementiego.

Simon and Garfunkel – Hazy Shade of Winter (1968) Nagranie The Bangles z 1988 roku to chyba jedyny dobry kower na tej liście. Ale możliwe, że jestem bezkrytyczny wobec The Bangles z powodu niedoleczonej pacholęcej fascynacji Suzanną Hoffs.bettyeverett

Betty Everett – The Shoop Shoop Song (1964) Piosenkę napisał Rudy Clark, odpowiedzialny też za I Got My Mind Set On You. W 1990 roku (technicznie jeszcze lata 80-te) Cher zdecydowała się na odważny krok artystyczny nagrania Shoop Shoop Song. Niezależne badania na potwierdzają, że wersja Cher jest tak samo irytująca, jak pożar mieszkania. A nagranie Betty Everett wydaje mi się super, choć nie wykluczam tu zgubnego wpływu uśmiechu wokalistki na mój, zazwyczaj chłodny i obiektywny, osąd.

Podziękowania dla Sary z Music Is za przypomnienie mi o Hazy Shade of Winter. A teraz zapowiedziana ankieta.

top 6: łzy a deszcz

27/10/2016

hiroshige_deszczPrzygotowując listy tematyczne napotkałem poważny dylemat. Nie wiedziałem bowiem, czy piosenki o łzach w deszczu dać na listę o łzach, czy o deszczu. Zrobiłem więc osobną listę, na której znalazły się najładniejsze piosenki o tematyce łączącej te dwa smutne i ciekłe zjawiska.

Roy Acuff – Blue Eyes Crying in the Rain (1947, country) Cztery na pięć utworów na tej liście mówi o przydatnej właściwości deszczu – potrafi on ukryć łzy. Co ciekawe, w najstarszej znalezionej przeze mnie piosence o deszczu i płaczu nie ma o tym ukrywaniu ani słowa. Autor najwyraźniej czuł instynktownie potencjał kombinacji deszczu i łez, ale brakło mu tej iskierki geniuszu, która pozwoliła ludzkości wykorzystać wiatr do napędzania młynów, słońce do uzyskiwania prądu, czy opady do maskowania płynów fizjologicznych.

The Everly Brothers – Crying in the Rain (1962, rock’n’roll) O ile wiem, Crying In the Rain to pierwsza piosenka o ukrywaniu łez przez deszcz. Słowa utworu napisał niespecjalnie znany tekściarz Howard Greenfield, muzykę napisała bardziej znana Carole King, autorka zadziwiająco dużej części znanych melodii z lat sześćdziesiątych. Obecnie najczęściej słyszy się wersje norweskich tuzów popu A-ha.

James Carr – These Ain’t Raindrops (1967, soul) To nie krople deszczu, mówi podmiot liryczny, łzy to! Niweczy tym samym maskujący efekt deszczu, otwarcie informując ukochaną o gruczołowym, nie kondensacyjnym, pochodzeniu płynu w jego oczach.gray896

The Temptations – I Wish It Would Rain  (1967, soul) Być może uczyliście się, że po „if”, when czy I wish nie dajemy will ani would. Czasami jednak się to zdarza i oznacza albo uprzejmą prośbę o zgodę (np. If you will allow me…), albo irytację (I wish you wouldn’t do that), albo wzmocnienie życzenia. To ostatnie można oddać po polsku mówiąc gdyby tylko…, ewentualnie dodając gromkie dalibóg!

The Dramatics – In the Rain (1972, soul) The Dramatics trochę się spóźnili, ale nadrabiają efektami studyjnymi czyli, jak co bystrzejsi mogli się już domyślić, odgłosem deszczu. Deszcz z In the Rain użyty został potem na najlepszej płycie hip-hopowej według blogerów niesłuchających hip-hopu, czyli 36 Chambers Wu-Tang Clanu. Partia gitary też jest dość deszczowa – tę zsamplował GZA z Wu-Tang w piosence Cold World.

Obrazki: ze Stu słynnych widoków Edo Hiroshige (1857, stąd) oraz z Gray’s Anatomy (1858, stąd)