Posts Tagged ‘lata sześćdziesiąte’

Był sobie chłopiec z ul. Glucka

16/05/2022

Czy oddychasz cementem, ale za to nie musisz wychodzić, żeby się umyć? To nieomylny znak, że mieszkasz w wielkim mieście, jak bohater piosenki Adriano Celentano Il ragazzo della via Gluck (1966).

Tytułowy chłopiec (ragazzo) chciałby wrócić na zieloną ulicę Glucka pod miastem, ale już za późno. Ulica nie jest już ani zielona, ani pod miastem. Wszystko zabudowali, nie zostawiając trawy – non lasciano l’herba! Bohater równie dobrze może już zostać w centrum i narzekać, że oddycha cementem – in centro, io respire cemento. Nie pociesza go nawet, że nie musi już wychodzić na podwórko, żeby się umyć.

Adriano Celentano faktycznie dorastał na ul. Glucka, ale znajdującej się samym w samym centrum Mediolanu. Czyli nigdy nie było tam zbyt zielono, a młody Adriano nie musiał się przeprowadzać, żeby wdychać cement. Nic dziwnego jednak, że tekst nie jest naprawdę autobiograficzny, bo Celentano napisał muzykę, a nie słowa.

Patron tytułowej ulicy to niemiecki kompozytor włoskich oper Christoph Willibald Gluck, najbardziej znany z Tańca błogosławionych duchów z Orfeusza i Euryki. W Mediolanie chyba należy się spodziewać ulic imienia kompozytorów, bo to przecież światowa stolica opery.

A skoro już o operze mowa, to powiedzmy otwarcie: Adriano Celentano raczej nie znalazłby zatrudnienia w La Scali. Ale nikt nie potrafiłby zaśpiewać pięknych melodii Il ragazzo della via Gluck bardziej wzruszająco. No i nikt nie mógłby zrobić lepszego sygnału „przyjaznego pociągu”, czyli tego „łałaał” pod koniec trzeciej zwrotki. Czy słyszeliście kiedyś bardziej przyjazny pociąg?

Jedząc patrzę do góry

08/05/2022

Największy przebój muzyczny z Japonii to bez wątpienia Sukiyaki Kyu Sakamoto z 1961 r. Sukyaki to takie gotowane danie. Być może zastanawiacie się, dlaczego tematem tak pięknego utworu jest produkt gastronomiczny, skoro można śpiewać o kwiatkach, ptaszkach, albo że do południa budzikom śmierć. Wyjaśnienie jest proste: piosenka nie nazywa się naprawdę Sukiyaki, ale Ue o muite arukō a w jej tekście nie ma ani słowa o jedzeniu.

Krótszy tytuł nadano utworowi w krajach anglojęzycznych, gdzie publiczność doceniła wprawdzie tęskną melodię i prześliczną partię gwizdaną, ale mogłaby mieć problemy z zapamiętaniem „Ue o muite arukō”. Potrawa sukiyaki była zaś wtedy modna i wszystkim od razu kojarzyła się z Japonią. Mógłbym się śmiać, że głupi słuchacze nie mogli nauczyć się czterech japońskich słów, ale sam też pamiętam tylko „Sukiyaki”.

Właściwy tytuł znaczy „Idąc patrzę do góry”, co jest sposobem podmiotu lirycznego na powstrzymanie łez. Z punktu widzenia bezpieczeństwa chyba lepiej się porządnie wyryczeć, a idąc patrzeć raczej przed siebie i pod nogi.

Mimo, że Sukiyaki było naprawdę wielkim hitem (dotarło m.in. szczyt amerykańskiej listy przebojów), to sam poznałem piosenkę dopiero jakieś trzy lata temu. Nie wiem, czy to przypadek, czy skutek marginalizacji wszystkiego, co nie po angielsku. Jestem ciekaw, ile osób zna Ue o muite arukō, więc na końcu wpisu dołączam ankietę. Więcej utworów z lat ok. ’55-’67 z całego świata (oprócz jednego kraju objętego sankcjami) usłyszycie na gigantycznej playliście Placówki postępu Radio Złote Przeboje ONZ na Spotify, którą reklamuję tu bez wytchnienia.

Okładka singla (i większość informacji) z Wikipedii.

Wojna, modły, pop music

11/11/2021

Na pewno znacie I Say a Little Prayer (1968), największy chyba hit Arethy Franklin. Istnieje jednak szansa, że nie słyszeliście rok starszego nagrania Dionne Warwick, które też było przebojem, tylko mniejszym. Warwick była protegowaną autora piosenek Burta Bacharacha i to ona nagrała sporą część premierowych wykonań jego licznych kompozycji, w tym Anyone Who Had a Heart (1963), Walk On By (’64) oraz omawiane na dzisiejszym zebraniu I Say a Little Prayer.

Dopuszczam myśl, że wolę wykonanie Dionne Warwick, bo w ogóle lubię mówić, że preferuję mniej znaną, a pierwszą wersję jakiegoś przeboju. Chociaż można powiedzieć, że trochę mniej wesołe nagranie Warwick lepiej pasuje do utworu, którego bohaterka modli się za wysłanego na wojnę w Wietnamie narzeczonego. Powyższa interpretacja tekstu może brzmieć podejrzanie, bo co trzeciej piosence z lat 60-tych dorabia się teraz jakieś polityczne tło. Ale w tym przypadku sam autor słów Hal David (stały współpracownik Bacharacha) od początku mówił, że to właśnie o tym.

I Say a Little Prayer Arethy Franklin doczekało się w 1984 r. udanego hołdu, piosenki Wood Beez (Pray Like Aretha Franklin) nowofalowego zespołu Scritti Politti. Trudno powiedzieć, o czym właściwie jest utwór Wood Beez, chociaż trafiłem gdzieś na informację o jego rzekomo politycznym tle.

Bonusowy link: zadziwiający występ Dionne Warwick w jakiejś belgijskiej knajpie. I Say a Little Prayer akurat nie wykonuje, bo jeszcze nie zostało napisane.

Top 7: Lata 60-te po francusku

08/01/2021

W latach sześćdziesiątych Francja była, nie bójmy się mocnych słów, tuzem muzyki popularnej. Oto siedem niezbitych dowodów:

Françoise Hardy – Tous les garçons et les filles (1962) Wszyscy chłopcy i dziewczęta w moim wieku: a) chodzą parami, b) dobrze wiedzą, co to miłość, c) robią wspólne plany na przyszłość, d) wszystkie z powyższych.

Jacques Dutronc – Il est cinq heures, Paris s’éveille (1968) Przystojny mąż Françoise Hardy, przy akompaniamencie kultowej partii fletu śpiewa, że jest piąta i Paryż się budzi.

Noura – Paris dans mon sac (1965) Noura – Algierka, która spędziła część życia w stolicy Francji – śpiewa o „Paryżu w swojej torebce”. Szybkie porównanie rozmiarów wymienionych obiektów pozwolą co bystrzejszym domyślić się, że to jedynie metafora.

Sylvie Vartan – La plus belle pour aller danser (1964) „Najpiękniejsza do tańca” t – taka chce być dziś wieczór Sylvie Vartan. A nie, to Charles Aznavour napisał tekst, to on chce być najpiękniejszą.

France Gall – Poupée de cire, poupée de son (1965) France Gall była królową francuskiego szału na punkcie młodych wokalistek, tzw. yé-yé girls. Francoise Hardy była wprawdzie bardziej znana, ale pisała większość swoich piosenek, co ją nieco dyskwalifikuje jako prawdziwe dziewczę yé-yé. Poupée de cire, poupée de son wygrało festiwal Eurowizji, co być może nie zawsze dobrze świadczy o piosence, ale o tej akurat tak. Utwór opowiada o młodocianej pop-idolce, a napisał go, następny na liście, Serge Gainsbourg.

Serge Gainsbourg – Le chanson de Prévert Tytułowa „piosenka Préverta” to Les feuilles mortes śpiewana przez Yves Montanda, a w anglojęzycznym, nie mówiącym innymi językami świecie, znana jako Autumn Leaves.

Jeanne Moreau – J’ai la mémoire qui flanche (1963) Mam słabą pamięć, śpiewa znana aktorka, a mniej znana śpiewaczka. Chciałbym powiedzieć, że taka ładna piosenka na deser, ale powiedzmy sobie szczerze, wszystkie piosenki na tej liście są ładne.

Obrazki płyt z Wiki i Discogs, gif z Rodziny Addamsów nie wiem skąd.

Złote Przeboje ONZ

30/07/2019

nati 2Jeśli stosujesz muzykę aby odizolować się od rzeczywistości i teraźniejszości, oraz jeśli szukasz repertuaru wykwintnego, a zarazem idącego po linii najmniejszego oporu, to nowa playlista Placówki postępu jest dla Ciebie. Nazwałem ją Złote Przeboje ONZ, bo są na niej utwory powojenne i z różnych krajów. Dominuje wprawdzie język angielski, ale chyba nie aż tak, jak na rozmaitych innych listach.

Spotify’owa składanka obejmuje lata 50-te i 60-te, czasem trafi się coś z końca lat 40-tych lub początku 70-tych. Może nie wszystko do wszystkiego pasuje, ale przynajmniej jest ciekawie. Starałem się ograniczyć piosenki ograne i generalnie irytujące, a w wyborze kierowałem się moim delfinim słuchem oraz ćwiczoną z prof. Zimbardo empatią. Trochę wczesnej Eurowizji, doo-wop, rock’n’roll (ale nie za ostry), tzw. space-age pop (zgooglujcie sobie), populistyczny jazz, country, ska, jakieś takie latynoskie, jive z Płd. Afryki, no i więcej klasycznego soulu niż polskie radio puściło od początku swojego istnienia.

Przy okazji zacząłem robić inne playlisty z, jak to mówią zachodni fachowcy, „golden oldies”. Piosenki przedwojenne trafiły na listę firmowaną przez Ligę Narodów, a późniejsze, często bardziej funkowe i elektroniczne, na listę Państw Niezrzeszonych. Te dwie listy udostępniam, ale są jeszcze niegotowe. Tzn. lista „ONZ” też nie jest gotowa, bo cały czas coś dorzucam (albo wyrzucam). W Złotych Przebojach ONZ znajdziecie m.in. takie szlagiery, jak (wszystkie linki do występów lub klipów):

Jiri Suchy – Praminek vlasu: czechosłowacki fetysz-jazz,

Bella Bellow – Zelia: pani z Togo śpiewa błogo,

Brenda Holloway – When I’m Gone: zbyt piękna dla Motown,

Elis Regina – Aguas de Marco: supernowa bossa novy,

Adriano Celentano – Il ragazzo della Via Gluck: częściowo chyba o deweloperach,

Prince Buster – Wash My Troubles Away: ska o higienie ducha,

Abdel Halim Hafez – Touba: egipski Sinatra,

Jimmy Dean – Big Bad John: goth-country,

Kyu Sakamoto – Ue o Muite Arukō: pionierski J-pop,

Martin Denny – Quiet Village: pokochaj przywłaszczenia kulturowe,

Fairuz – Bhebak ma ba’ref: największa gwiazda kraju z choinką we fladze,

Francoise Hardy – Ce petit coeur: miej serce i patrzaj w serce,

The Strangeloves – I Want Candy: zryte bity,

Dave Brubeck Quartet – It’s a Raggy Waltz: j.w.

Przepraszam za ten rym z Togo. Jeśli macie własne propozycje, albo coś Wam się spodobało, to śmiało piszcie w komentarzach.

Melomanka na zdjęciu to Natalie Wood

Soul na wyciągnięcie ręki

26/03/2019

clapton-is-god.jpgLudzie często pytają mnie o ulubioną piosenkę Motown. Dobra, wcale nie pytają, ale jakoś musiałem zacząć wpis. Nikt mnie nie pyta o ulubioną piosenkę Motown, bo prawie nikt nie wie, co to Motown. Najsłynniejsza wytwórnia soulowa najwyraźniej nie przebiła się przez żelazną kurtynę, co zawdzięczamy prawdopodobnie rodzimym redaktorom muzycznym, według których soul był be, jedynym Murzynem godnym szacunku był rockowiec Jimi Hendrix, a bluesa wynalazł Eric Clapton.

W każdym razie, skoro już pytacie, to moją ulubioną piosenką Motown jest Reach Out I’ll Be There męskiej grupy wokalnej The Four Tops. Utwór ten ma wszystko: na początku jakaś taka orientalna melodia, następnie klasyczna, motownowa ściana dźwięku, a potem podwójny refren z pięknymi harmoniami. Tytułowe „wyciągnij rękę, a ja tam będę” nie jest łagodną groźbą tego pana z banku, co uporczywie dzwoni i oferuje korzystny kredyt, ale deklaracją lojalności i oddania. Piosenka należy więc do kategorii obiecanek, tak jak Bridge Over Trouble Water, I Will Always Love You albo We Will Rock You.

fantastyczna wersja na żywo

four topsReach Out I’ll Be There stworzyła legendarna spółka autorska Holland-Dozier-Holland. Inne ich piosenki to bardzo podobne Standing in the Shadows of Love (też Four Tops), Stop! In the Name of Love i Baby Love The Supremes oraz Nowhere to Run Marthy Reeves & the Vandellas. Wszystkie te utwory charakteryzuje zwartość i zaskakujące melodie. Po zamieszczeniu tego wpisu zdominują zapewne Trójkowy Top Wszech Czasów.

Inne przykłady twórczości Lamont-Dozier-Holland i Motown oraz więcej narzekania na redaktorów muzycznych znajdziecie we wpisie „soul lat 60-tych popem lat 80-tych” . A ponieważ wśród Czytelników mogą się jednak znaleźć wielbiciele Motown, dlatego spytam jeszcze: a jaka jest Wasza ulubiona piosenka tej wytwórni?

Okładka z Discogs, zdjęcie z pieskiem nie wiem, skąd

dzianina

16/12/2018

supremes the happening.jpg

The Happening (1967) dziewczęcej grupy soul-popowej The Supremes usłyszałem pierwszy raz w telewizji muzycznej VH-1. Było to wykonanie na żywo, na początku którego frontmenka Diana Ross zapowiada „śliczną balladę z West Side Story”. No i odtąd myślałem, że The Happening to jakaś piosenka z rzeczonego musicalu, której nie znam, bo nie załapała się do jego słynnej, filmowej wersji.

Chociaż The Happening to nie ballada, to i tak jakoś mi to pasowało, bo melodie zawarte piosence spokojnie mogłyby rywalizować z przebojami Leonarda Bernsteina z West Side Story. Po kilkunastu latach okazało się, że słyszałem tylko fragment zapowiedzi. Jej pełna wersja to taki słaby żart: Diana Ross mówi, że każdy ich występ jest inny z tej prostej przyczyny, że ich dyrygent pije. No a potem zapowiada „balladę z West Side Story” (domyślnie Somewhere, które The Supremes też miały w repertuarze), ale wtedy zespół zaczyna grać The Happening i dziewczyny udają zdziwienie.

Być może powyższa historia Was nie zainteresowała, ale musiałem to z siebie wyrzucić. A poza tym, musiałem napisać o The Happening, bo to genialna piosenka i należy do szczytowych osiągnięć wytwórni Motown oraz jej sztandarowego zespołu autorów Holland-Dozier-Holland.

Tytuł nawiązuję do będącej wówczas w modzie sztuki „happeningu”, której nazwy niestety nie tłumaczy się jako „dzianina”, chociaż wszyscy dobrze wiemy, że tak byłoby ładniej. Sam tekst piosenki nie ma nic wspólnego z happeningiem, bo to typowy utwór o miłości, a ma taki tytuł, bo promował komedię sensacyjną The Happening. Słowa „the happening” zostały też, nieco na siłę, umieszczone w refrenie. Filmu nie oglądałem ale, sądząc po recenzjach, mogę spokojnie umrzeć nie obejrzawszy.

W pewnym momencie The Supremes ustępowały w USA popularnością jedynie Beatlesom. W Polsce mało kto miał szansę je poznać, najprawdopodobniej przez upodobania peerelowskich didżejów, którym Motown i soul nie pasował do ubóstwianej formuły „biało i podniośle”.

Inne przeboje The Supremes, również autorstwa Holland-Dozier-Holland, to Baby Love, Stop! In the Name of Love, You Can’t Hurry Love oraz You Keep Me Hangin’ On. Dwa ostatnie można czasem usłyszeć w polskim radiu w wykonaniach znanych artystów soulowych Phila Collinsa i Kim Wilde.

Okładka singla z Discogs

ocieplanie wizerunku włoskiej estrady

01/01/2018

Włochy nie mają za dobrej sławy, jeśli chodzi o muzykę pop. Jest ona chyba porównywalna z reputacją Niemiec w dziedzinie poczucia humoru. Ale z czasem dowiedziałem się, że we Włoszech też powstawała wybitna muzyka popularna. Za najmocniejszy tego dowód uważam piosenkę Se telefonando (1966) Miny Mazzini, znanej szerzej jako po prostu Mina.

Tytuł Se telefonando oznacza Gdyby dzwoniąc, a tekst opowiada o umarłej miłości. Muzykę napisał, znany z późniejszej pracy w branży filmowej, Ennio Morricone. Se telefonado przypomina trochę brzmieniem powstały dwa lata wcześniej przebój Petuli ClarkDowntown. Ale to, co dzieje się w stanowiącym większość piosenki refrenie, nie jest już podobne do niczego. Melodia tego niekończącego się refrenu zainspirowana jest podobno wyciem syreny policyjnej, ale chyba chodzi o inną syrenę, niż tę, która zainspirowała część dokonań sceny Eurodance lat dziewięćdziesiątych.

Na Se telefonando natknąłem się pierwszy raz trzy dni temu, przez moją niezdrową fascynację piosenką Non ho l’eta Giglioli Cinquetti, zwycięzcą Eurowizji i San Remo w 1964 roku. Wczoraj później włączyłem, po kilkumiesięcznej przerwie, Radio 3 España i po kilku sekundach usłyszałem właśnie Se telefonando. Uważam to za znak, że jesteśmy sobie z tą piosenką przeznaczeni, tak jak Tristan i Izolda, Dempsey i Makepeace albo ci dwoje, co śpiewają Time of My Life.

Dodatkowe linki:

Samo audio, gdyby link do występu TV nie działał

Je Changerais D’avis, wersja Françoise Hardy – nie taka dobra jak oryginał, ale fajnie jej rozwiewa włosy w klipie

 

 

top 5: zakamuflowana muzyka klasyczna

16/10/2017

Niektórzy twierdzą, że boją się muzyki klasycznej i jej unikają. Mam dla nich złą wiadomość: klasyka i tak czasem ich dopada, zamaskowana pod niewinną postacią przebojów pop. Poniżej pięć przykładów używania „poważnych” melodii w  szlagierach muzyki popularnej.

Procol Harum – A Whiter Shade of Pale (1967) Śliczna partia organów Hammonda  Bielszego odcienia bladego, to nieco zmieniona melodia Arii z III suity orkiestrowej (ok. 1730) Jana Sebastiana Bacha. Utwór Bacha znany jest też jako Aria na strunie G, ponieważ pod koniec XIX wieku skrzypek August „To nie literówka” Wilhemj zaaranżował go tak, aby główną melodię móc zagrać na jednej, najniższej strunie skrzypiec. Nie pytajcie, po co – może miał tylko jedną.

Coolio – C U When U Get There (1997) Ten pop-rapowy przebój oparty jest na melodii Kanonu D-dur (1680) Johanna Pachelbela. Oczywiście w barokowym oryginale nikt nie rapował, a gdyby rapował, to pewnie byłoby to coś w stylu: codziennie dla Pana / ja gram na organach.

Yanni – Aria (1989) Utwór greckiego maga syntezatora oparty jest na Duecie kwiatów z opery Lakmé (1882) Leo Delibesa. Akcja opery rozgrywa się w Indiach, zgodnie z ówczesną modą na orientalizm. Duet kwiatów, zwany też Sous le dôme épais (Pod gęstą kopułą) śpiewany jest przez tytułową bohaterkę i jej służącą podczas, czego się być może nie spodziewaliście,  zbierania kwiatów. Sous le dôme épais nie rozsławiło samo nagranie Yanniego, w końcu to artysta znany głównie wśród syntezatorowych koneserów, ale reklama British Airways, w której użyto jego wersji. Przedtem najbardziej znanym fragmentem Lakmé była Aria dzwonków.

Sting – Russians (1984) Część podkładu Russians Sting wziął od Sergieja Prokofiewa. Chodzi o Pieśń ze suity muzyki do komedii Porucznik Kiże (1934). Ten orkiestrowy fragment nazywa się Pieśń, bo w filmie była to faktycznie pieśń. Traktujący o zimnej wojnie tekst Russians Sting napisał sam, chociaż co niektóre rymy i metafory każą się zastanawiać, czy aby nie podwędził go jakiemuś licealiście.
Sting najwyraźniej lubił Prokofiewa, bo wystąpił też jako narrator w jednym z licznych nagrań jego utworu dla dzieci Piotruś i wilk. Rosyjski kompozytor zdaje się być wyjątkowo popularny wśród artystów pop, bo narratorem Piotrusia i wilka był również David Bowie, a najsłynniejszą melodię Prokofiewa – Taniec rycerzy z baletu Romeo i Julia – samplowała Sia (Taken for Granted, 2000) i Robbie Williams (Party Like a Russian, 2016). Ta druga piosenka ma rymy podobnej jakości, co Russians, ale w tym przypadku to chyba celowe.

Eugeniusz Bodo – Umówiłem się z nią na dziewiątą (1937) Jeśli nawet o wszystkich poprzednich piosenkach mogliście powiedzieć: „Phi, wiedziałam” lub „E, wiedziałem”, to tej pewnie się nie spodziewaliście. Ale refren Umówiłem się z nią na dziewiątą ewidentnie pochodzi z arii Non piu, andrai farfallone amoroso z opery W.A. Mozarta Wesele Figara (1786).
A tak przy okazji – jeśli nie oglądaliście jeszcze komedii Piętro wyżej, z której pochodzi przebój Bodo, to na co jeszcze czekacie?

Jak widać, trafić na muzykę klasyczną można wszędzie, a jeśli ktoś się jej boi, to lepiej w ogóle niczego nie słuchać. Ale wtedy i tak przewalone, bo okaże się, że po prostu słuchamy cały czas 4’33” Johna Cage’a.

Obrazki: okładka albumu z Lakmé (zauważcie „gęstą kopułę jaśminu”) z Rateyourmusic; okładka Prokofiewa z Discogs; plakat Piętro wyżej nie wiem skąd.

 

top 5: soul lat 60-tych popem lat 80-tych

11/06/2016

You_Keep_Me_Hangin_On_-_Supremes_(1966)O ile się dobrze orientuję, w PRL w latach sześćdziesiątych mało kto wiedział, że w Stanach trwa właśnie złota era muzyki soul. Kilka piosenek soulowych z tego okresu trafiło jednak na polskie listy przebojów, ale dopiero w wersjach białych artystów lat osiemdziesiątych. Ponieważ w Polsce nadal mało kto słucha klasycznego soulu i mało kto nawet wie, że niektóre przeboje były pierwotnie piosenkami tego gatunku, stworzyłem tę oto listę.

The Supremes – You Keep Me Hangin’ On (1966) Był to sztandarowy przebój sztandarowej girl group słynnej wytwórni Motown z Detroit („Motown” to skrócone „motor town”), a napisał go sztandarowy zespół kompozytorski Holland-Dozier-Holland. W naszym radiu You Keep Me Hangin’ On można usłyszeć jedynie w nowofalowo-dyskotekowej wersji Kim Wilde z 1986 roku. Ale pierwszej znaczącej (i dużo bardziej pomysłowej) przeróbki utwór doczekał się już rok po pierwszym nagraniu, kiedy we wspaniale teatralny sposób wziął się za niego hardrockowy zespół Vanilla Fudge.

Martha Reeves & the Vandellas – Dancing In the Street (1965) Przebój drugiego ważnego dziewczęcego zespołu wytwórni Motown. W 1985 roku postanowili go nagrać Mick Jagger i David Bowie, ze skutkiem raczej opłakanym.EverlastingLoveRobertKnight

Gloria Jones – Tainted Love (1964) Piosenka ta zdobyła popularność dopiero w Wielkiej Brytanii lat siedemdziesiątych w ramach zadziwiającej subkultury „Northern Soul”, która czciła niedocenione arcydzieła amerykańskiego soulu poprzedniej dekady. W 1981 roku Soft Cell, prowokacyjny angielski zespół grający new romantic, nagrał swoją słynną wersję.

Robert Knight – Everlasting Love (1967) Everlasting Love najbardziej znane jest w trochę późniejszej wersji brytyjskiej grupy Love Affair. W Polsce, Włoszech, Rosji i być może Niemczech najbardziej znane jest dość bezkompromisowe nagranie niemieckiej wokalistki Sandry Marii Magdaleny Lauer z 1987 r.Martha-vandellas-dancing-street

The Supremes – You Can’t Hurry Love (1966) Znowu Motown, znowu The Supremes i znowu Holand-Dozier-Holland. Zachowawczą wersję tej piosenki nagrał w 1982 roku sympatyczny perkusista Genesis, który w sumie powinien był pozostać sympatycznym perkusistą Genesis, czyli Phil Collins. Inna piosenka Collinsa, Two Hearts, też brzmi jak kower Motown – muzykę do niej napisał Lamont Dozier ze wspomnianego trio kompozytorów.

Na koniec mała ankieta:

Obrazki znalezione na Wiki, fair use, czy coś tam.