Na obu wysłanych w daleką przestrzeń kosmiczną próbnikach Voyager znajdowała się tzw. złota płyta. Nagrano na niej pozdrowienia w różnych językach, trochę dźwięków z naszej planety oraz 90 minut muzyki. Gdyby więc, wbrew wszelkim prawom prawdopodobieństwa, ufoludki trafiły na Voyagera, to mogłyby sobie, korzystając z załączonej instrukcji zbudować gramofon i posłuchać np. naszego pozdrowienia „Witajcie, istoty z zaświatów”, szczekania psa albo początku piątej symfonii Beethovena – całą playlistę możecie poczytać w Wikipedii. Trzeba przyznać, że NASA solidnie podeszło do tematu, starając się wybrać kawałki z całego świata. Nie powiodła się tylko próba zamieszczenia Here Comes the Sun Beatlesów, bo nie pozwoliła na to wytwórnia EMI, okazując niebywałą dalekowzroczność w kwestii ochrony praw autorskich.
Wśród muzyki wysłanej w przestrzeń znalazł się reprezentant jednego z moich ulubionych gatunków: gruzińska pieśń Czakrulo (ew. Chakrulo albo Tchakrulo, a właściwie ჩაკრულო ). Trzeba przyznać, nieźle się nadaje do wysłania w kosmos – brzmi tak monumentalnie, że można by ją wstawić do Odysei kosmicznej 2001, zamiast Also sprach Zaratustra. Ale Czakrulo to nie hymn na cześć wielkiego monolitu, a jedynie skromna „pieśń biesiadna”, bo tak chyba należy tłumaczyć zamieszczany na płytach opis „table song” ew. „drinking song”. Po prostu, w Gruzji śpiewa(ło?) się Czakrulo zamiast „gorzka wódka gorzka” (które też powinno zostać wysłane w kosmos, na zawsze).
A tradycyjna gruzińska biesiada – tzw. supra, to niezły event, choćby ze względu na obowiązkowe rogi do picia wina i szlacheckie wąsy. Przy okazji supry odkryłem też wspaniałego gruzińskiego malarza-prymitywistę Niko Pirosmani (ew. Pirosmanaszwili), którego dzieła zdobią wpis. Jak widać, to taki kaukaski Celnik Rousseau. Obrazki pochodzą z pirosmani.org.
LINKI:
♪ Świetne wykonanie z lat pięćdziesiątych na genialnym blogu Excavated Shellac
♪ Wersja chóru Rustavi z Voyager Golden Record
Aha, przeczytajcie też wpis o mojej ulubionej gruzińskiej pieśni – Tsinskaro.