Nowa seria z muzyką klasyczną dla początkujących: krótkie (do 45 minut) playlisty-mieszanki na Spotify. Około dziesięciu przyjaznych kawałków ułożonych w coś czego powinno się ciekawie słuchać, i co mogłoby zainteresować osoby, które chciałyby lepiej orientować się w klasyce, ale je to przerasta albo się boją. Oto link do pierwszej playlisty. Trochę chciałbym udawać, ze to audycja radiowa, dlatego dodaję poniżej zabawny i pouczający komentarz.
Zgodnie z instrukcją zawartą w znanym estradowym szlagierze, zaczynam od Bacha. Jan Sebastian B. napisał sześć suit na wiolonczelę, każdą w siedmiu częściach. Niestety szukających wśród nich fragmentu, który dorówna przebojowości pierwszej części pierwszej suity, czeka czterdzieści jeden rozczarowań.
Następny utwór to Gniew Boży z Requiem Verdiego – krótki, mocny, gniewny. Gdybyście bali się zirytowanych sił wyższych w wykonaniu dużej orkiestry i chóru, to może uspokoi Was Mazurek D-dur Chopina. Nie ma jak tonacja w nazwie, co nie?
Zaczęliśmy od baroku, potem dwa razy romantyzm, a teraz znowu barok: Henry Purcell i Rondeau z Abdelazera. Nazwisko angielskiego kompozytora czyta się podobnie, jak znany proszek do prania, nazwę utworu jak takie okrągłe skrzyżowanie.
Po dosyć dworskim Purcellu czas na pięć minut kontemplacji lub innej rozrywki, czemu sprzyja Summa na orkiestrę smyczkową Estończyka-mistyka Arvo Pärta. Od innych kompozytorów ostatnich dekad XX wieku Pärt różni się tym, że nie zawsze wszyscy mówią, żeby zmienić muzykę, kiedy ktoś go puści. Tempo nieco przyspieszy za sprawą trzeciej części I koncertu fortepianowego Czajkowskiego. Najsłynniejszy jest początek tego koncertu (koncert = orkiestra + instrument solowy), ale prezentowane na liście zakończenie też jest niczego sobie.
Z końca dziewiętnastego wieku przenosimy się na początek dwudziestego, pijemy absynt, odczuwamy spleen i słuchamy drugiej części Kwartetu smyczkowego Ravela. Fragment ten zaczyna się i kończy pizzicato, czyli szarpie się struny palcami zamiast grać smyczkiem jak człowiek.
Nie było jeszcze nic ściśle klasycznego, czyli z epoki klasycyzmu, co nadrabiamy puszczając znane, lubiane, ale nie jakoś strasznie ograne Allegretto z VII symfonii Beethovena. Po nim An die Musik specjalisty od pieśni Franciszka Schuberta. Na skierowane do muzyki słowa „du holde Kunst” („ty szlachetna sztuko”) mogliście się natknąć w wierszu Juliana Tuwima Przy okrągłym stole znanego (jako Tomaszów) z wykonania Ewy Demarczyk.
Schubert to trochę klasycysta, a trochę pionierski romantyk, natomiast następny poleci spóźniony romantyk oraz zdeklarowany socrealista Dmitrij Kabalewski i jego Galop. To taki skoczny przerywnik, gdyby ktoś ziewał. Na koniec uspokajający pewniak: Adagio z Gran partita Mozarta na dwanaście instrumentów dętych i kontrabas. W filmie Amadeusz to właśnie ten fragment uświadamia kompozytorowi Salierieremu, że nie poprzez niego, porządnego obywatela, ale za pośrednictwem wielbiciela pierdziochowych żartów Mozarta, postanowił przemówić Bóg.
Mam nadzieję, że komuś spodoba się playlista. Chciałem, żeby było przyjaźnie i zróżnicowanie. Aby nikogo nie odstraszyć, zrezygnowałem nawet z rzymskiej jedynki w tytule, chociaż bardzo mnie kusiło.
Obrazek: Jean Béraud, „Les buvers d’absinthe” 1908, z Wikimedia Commons