Archive for the ‘Uncategorised’ Category

Klasyczna w małych dawkach 1

14/09/2020

Nowa seria z muzyką klasyczną dla początkujących: krótkie (do 45 minut) playlisty-mieszanki na Spotify. Około dziesięciu przyjaznych kawałków ułożonych w coś czego powinno się ciekawie słuchać, i co mogłoby zainteresować osoby, które chciałyby lepiej orientować się w klasyce, ale je to przerasta albo się boją. Oto link do pierwszej playlisty. Trochę chciałbym udawać, ze to audycja radiowa, dlatego dodaję poniżej zabawny i pouczający komentarz.

Zgodnie z instrukcją zawartą w znanym estradowym szlagierze, zaczynam od Bacha. Jan Sebastian B. napisał sześć suit na wiolonczelę, każdą w siedmiu częściach. Niestety szukających wśród nich fragmentu, który dorówna przebojowości pierwszej części pierwszej suity, czeka czterdzieści jeden rozczarowań.

Następny utwór to Gniew Boży z Requiem Verdiego – krótki, mocny, gniewny. Gdybyście bali się zirytowanych sił wyższych w wykonaniu dużej orkiestry i chóru, to może uspokoi Was Mazurek D-dur Chopina. Nie ma jak tonacja w nazwie, co nie?

Zaczęliśmy od baroku, potem dwa razy romantyzm, a teraz znowu barok: Henry Purcell i Rondeau z Abdelazera. Nazwisko angielskiego kompozytora czyta się podobnie, jak znany proszek do prania, nazwę utworu jak takie okrągłe skrzyżowanie.

Po dosyć dworskim Purcellu czas na pięć minut kontemplacji lub innej rozrywki, czemu sprzyja Summa na orkiestrę smyczkową Estończyka-mistyka Arvo Pärta. Od innych kompozytorów ostatnich dekad XX wieku Pärt różni się tym, że nie zawsze wszyscy mówią, żeby zmienić muzykę, kiedy ktoś go puści. Tempo nieco przyspieszy za sprawą trzeciej części I koncertu fortepianowego Czajkowskiego. Najsłynniejszy jest początek tego koncertu (koncert = orkiestra + instrument solowy), ale prezentowane na liście zakończenie też jest niczego sobie.

Z końca dziewiętnastego wieku przenosimy się na początek dwudziestego, pijemy absynt, odczuwamy spleen i słuchamy drugiej części Kwartetu smyczkowego Ravela. Fragment ten zaczyna się i kończy pizzicato, czyli szarpie się struny palcami zamiast grać smyczkiem jak człowiek.

Nie było jeszcze nic ściśle klasycznego, czyli z epoki klasycyzmu, co nadrabiamy puszczając znane, lubiane, ale nie jakoś strasznie ograne Allegretto z VII symfonii Beethovena. Po nim An die Musik specjalisty od pieśni Franciszka Schuberta. Na skierowane do muzyki słowa „du holde Kunst” („ty szlachetna sztuko”) mogliście się natknąć w wierszu Juliana Tuwima Przy okrągłym stole znanego (jako Tomaszów) z wykonania Ewy Demarczyk.

Schubert to trochę klasycysta, a trochę pionierski romantyk, natomiast następny poleci spóźniony romantyk oraz zdeklarowany socrealista Dmitrij Kabalewski i jego Galop. To taki skoczny przerywnik, gdyby ktoś ziewał. Na koniec uspokajający pewniak: Adagio z Gran partita Mozarta na dwanaście instrumentów dętych i kontrabas. W filmie Amadeusz to właśnie ten fragment uświadamia kompozytorowi Salierieremu, że nie poprzez niego, porządnego obywatela, ale za pośrednictwem wielbiciela pierdziochowych żartów Mozarta, postanowił przemówić Bóg.

Mam nadzieję, że komuś spodoba się playlista. Chciałem, żeby było przyjaźnie i zróżnicowanie. Aby nikogo nie odstraszyć, zrezygnowałem nawet z rzymskiej jedynki w tytule, chociaż bardzo mnie kusiło.

Obrazek: Jean Béraud, „Les buvers d’absinthe” 1908, z Wikimedia Commons

Quiz muzyczny 1

05/01/2020

pomelo.jpgZrobiłem quiz. Jeśli się spodoba, to będzie więcej, o czym świadczy złowieszcze „1” w tytule. Pięć pytań muzycznych i jedno niemuzyczne, na szóstkę. Ile zgadniecie bez sprawdzania w sieci?

1. Kto napisał i pierwszy nagrał późniejszy przebój Whitney Houston I Will Always Love You?

2. Jakie rzymskie drzewa natchnęły kompozytora Ottorino Respighiego do napisania poematu symfonicznego?

3.  Który zachodni artysta jako pierwszy lansował senegalskiego piosenkarza Youssou N’doura?

4. Który polski poeta tworzył pod pseudonimem „Oldlen” teksty piosenek, w tym przedwojennych hitów Miłość ci wszystko wybaczy i Co nam zostało z tych lat?

5. Który z poniższych przebojów lat 80-tych nie był kowerem?
Kim Carnes – Bette Davis Eyes
Phil Collins – You Can’t Hurry Love
Soft Cell – Tainted Love
Tina Turner – The Best
Bonnie Tyler – Total Eclipse of the Heart

6. Bonusowe pytanie niemuzyczne: Jaki owoc jest hybrydą mandarynki i pomelo?

Odpowiedzi poniżej.

(more…)

Top 7: Czarownice i jeden czarnoksiężnik

31/10/2019

veronica lake 1942.jpg

Dość długo byłem sceptycznie nastawiony do Halloween, ale w końcu odrobinę  przekonałem się do tego celtyckiego święta. Pewnym czynnikiem mogła być tu krytyka Halloween ze strony Kościoła, najwyraźniej drżącego o pozycję lidera w przyprawianiu dzieci o koszmary. Dzisiejszym tematem będą więc piosenki i poematy symfoniczne o bohaterkach licznych baśni i jeszcze liczniejszych samosądów – czarownicach.

Modest Musorgski – Noc na Łysej Górze (1867) Początek utworu jest powszechnie znany i często używany w filmach by oznajmiać grozę. Reszta tego poematu symfonicznego też jest niczego sobie. Noc na Łysej Górze, jak można domyślić się z tytułu, przedstawiać ma sabat czarownic, gdzie oddają się bezbożnym czynnościom w rodzaju całowania szatana w tyłek, latania na miotłach czy obchodzenia Halloween.

Anatolij Ladow – Baba Jaga (1904) Kolejny rosyjski poemat symfoniczny, tym razem o słynnej właścicielce domku na kurzej stopie. Ten krótki utwór ma przedstawiać lot Baby Jagi w moździerzu – jej ulubionym środku transportu. Nie próbujcie tego w domu.Bilibin._Baba_Yaga

Vainica Doble – La bruja (1970) Folkowo-psychodeliczny duet Vainica Doble wciela się w czarownicę (czyli La Bruja) przygotowującą niezawodną (infalible) miksturę: arsénico, ácido nítrico, mercurio, azufre (siarka), antimonio con la ayuda (z pomocą) del demonio. Nie próbujcie tego w domu.

Engelbert Humperdinck – Hexenritt (1893) Przykład klasyki zainspirowanej niemiecką muzyką ludową, ale spokojnie, fragmentowi i tak bliżej do Halloween niż do Oktoberfest. Jazda czarownicy pochodzi z opery Jaś i Małgosia, czyli Hänsel und Gretel. Anglojęzyczna wersja opowieści o łakomym rodzeństwie zachowuje niemieckie imiona, dzięki czemu z jednego genialnego tłumaczenia popularnej książki Kraina Chichów dowiadujemy się, że jakiś domek wygląda jak chatka „Hansela i Gretela”.

Redbone – Witch Queen of New Orleans (1971) To druga pod względem popularności piosenka sympatycznych twórców megahitu Come and Get Your Love. Główną rolę gra tu wudu, choć o dziwo nie ma nic o wbijaniu igieł w laleczki nieprzyjaciół.kim novak.jpg

Frank Zappa – Camarillo Brillo (1973) Tu także wudu, tym razem nawet z laleczką. Nie wiadomo tylko, czy bohaterka jest bardziej czarownicą, czy new-age’owcem. W każdym razie spotkanie z nią kończy się, jak to często bywa w twórczości Zappy, obcowaniem cielesnym.

Paul Dukas – Uczeń czarnoksiężnika (1897) Mężczyźni rzadziej występują w opowieściach o czarach, może trudniej było na nich urządzać polowania. Poemat symfoniczny Uczeń czarnoksiężnika oparty jest na wierszu J.W. Goethego i opowiada o nieudolnym stażyście przysłanym przez Urząd Pracy. Historię i utwór muzyczny znacie być może z kreskówki z Myszką Miki w roli głównej.

Jeśli macie jakieś ulubione utwory o czarownicach lub inne przemyślenia, to piszcie w komentarzach.

Obrazki: Veronica Lake promująca film Poślubiłem czarownicę (1942), Iwan Bilibin – Baba Jaga (w moździerzu, 1900) oraz Kim Novak jako czarownica-bitnik z filmu Czarna Magia na Manhattanie (Bell, Book and Candle, 1958)

 

top 5: zakamuflowana muzyka klasyczna vol. 2

22/01/2018

Poprzedni wpis o muzyce klasycznej ukrytej w piosenkach pop nie wyczerpał tematu. Oto kolejne przykłady przemycania klasyki w muzyce popularnej.

Lamb – Gorecki Okej, to może nie przemycanie, bo tytuł wszystko zdradza. Ta dość popularna w swoim czasie trip-hopowa piosenka wykorzystuje w podkładzie pierwszą część III symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego (1976). Ten żałobny utwór był największym światowym hitem polskiej produkcji od czasu Chopina (którego największy przebój, co ciekawe, też był żałobny).

Warren G – Prince Igor (1998) Tutaj też specjalnie się nie kryją z inspiracją, bo już z tytułu dowiadujemy się, że to coś z Kniazia Igora, opery rosyjskiego chemika, a w czasie wolnym kompozytora, Aleksandra Borodina. Samplowany fragment to łagodna część Tańców połowieckich, największego przeboju z całej opery. Nie będę mówił co dokładnie myślę o utworze Prince Igor, ale C U When You Get There Coolio, inna piosenka hip-hopowa samplująca klasykę, wydaje się przy nim arcydziełem kalibru Braci Karamazow.
Ta sama melodia była już wcześniej wykorzystywana w muzyce popularnej, m. in. w piosence Stranger in Paradise (1953), najbardziej znanej w wykonaniu Tony’ego Bennetta. Stranger in Paradise pochodzi z pseudo-orientalnego musicalu Kismet, który wykorzystuje różne melodie Borodina. Tak, pseudo-orientalny musical z melodiami rosyjskiego kompozytora. Nie sprawdzałem innych fragmentów Kismet, ale Stranger in Paradise stanowi mocny kontrargument wobec twierdzeń, że dawniej były lepsze piosenki.

Elvis Presley – I Can’t Help Falling In Love (1961) Przebój Elvisa bazuje na pieśni Plaisir d’amour (1784) francuskiego kompozytora Jeana Paula Martiniego. Plaisir d’amour jest przykładem tego, jak umownymi terminami są „pop” i „poważna”, choćby dlatego, że jeszcze przed Elvisovską przeróbką była wykonywana przez rozmaitych wykonawców popowych. W tym przypadku akurat bardziej podoba mi się przebój Elvisa niż osiemnastowieczny oryginał. Byle tylko nie musiałbym go już nigdy usłyszeć w najntis-pop-reggaeowego wykonania grupy UB 40, twórców którego sądzi obecnie specjalnie w tym celu powołany trybunał ONZ.

Julie Covington (ew. Madonna) – Don’t Cry for Me Argentina (1976, Madonna 1997) Przebój z  musicalu Evita, opowiadającego o słynnej pierwszej damie Argentyny Evie Perón. Melodia fragmentu All through my wild days / my mad existence ewidentnie pochodzi z trzeciej części Koncertu skrzypcowego Johannesa Brahmsa (1878).
Jako ciekawostkę dodam, że na peronie dworca PKP w Radomiu był kiedyś kiosk z napisem PERON. Nad nim można było dostrzec o wiele mniejszy wyraz Eva, co pozwalało odczytać pełną nazwę sklepiku.

Queen – We Will Rock You (1977) Czasami wydaje się, że to stadiony zostały wybudowane dla tej piosenki, a nie piosenka napisana do śpiewania na stadionach. Melodia nośnego refrenu jest podejrzanie podobna do fragmentu Fanfare for the Common Man (1942) amerykańskiego kompozytora Aarona Coplanda, utworu napisanego ku pokrzepieniu serc podczas II wojny światowej. Fanfara dla zwykłego człowieka została potem włączona do finału III symfonii (1946) Coplanda i w tej, moim zdaniem, ciekawszej wersji (i do tego pod batutą samego kompozytora) usłyszycie ją w linku. Posłuchajcie sobie – każdy czasem potrzebuje chleba, igrzysk oraz fanfary.Wszystkie okładki z Discogs.

ocieplanie wizerunku włoskiej estrady

01/01/2018

Włochy nie mają za dobrej sławy, jeśli chodzi o muzykę pop. Jest ona chyba porównywalna z reputacją Niemiec w dziedzinie poczucia humoru. Ale z czasem dowiedziałem się, że we Włoszech też powstawała wybitna muzyka popularna. Za najmocniejszy tego dowód uważam piosenkę Se telefonando (1966) Miny Mazzini, znanej szerzej jako po prostu Mina.

Tytuł Se telefonando oznacza Gdyby dzwoniąc, a tekst opowiada o umarłej miłości. Muzykę napisał, znany z późniejszej pracy w branży filmowej, Ennio Morricone. Se telefonado przypomina trochę brzmieniem powstały dwa lata wcześniej przebój Petuli ClarkDowntown. Ale to, co dzieje się w stanowiącym większość piosenki refrenie, nie jest już podobne do niczego. Melodia tego niekończącego się refrenu zainspirowana jest podobno wyciem syreny policyjnej, ale chyba chodzi o inną syrenę, niż tę, która zainspirowała część dokonań sceny Eurodance lat dziewięćdziesiątych.

Na Se telefonando natknąłem się pierwszy raz trzy dni temu, przez moją niezdrową fascynację piosenką Non ho l’eta Giglioli Cinquetti, zwycięzcą Eurowizji i San Remo w 1964 roku. Wczoraj później włączyłem, po kilkumiesięcznej przerwie, Radio 3 España i po kilku sekundach usłyszałem właśnie Se telefonando. Uważam to za znak, że jesteśmy sobie z tą piosenką przeznaczeni, tak jak Tristan i Izolda, Dempsey i Makepeace albo ci dwoje, co śpiewają Time of My Life.

Dodatkowe linki:

Samo audio, gdyby link do występu TV nie działał

Je Changerais D’avis, wersja Françoise Hardy – nie taka dobra jak oryginał, ale fajnie jej rozwiewa włosy w klipie

 

 

top 6: lato i wakacje

18/08/2016

Badeleben, Heringsdorf, Ostsee

Wpis trochę spóźniony, ale zainspirowany prawdziwymi zdarzeniami – mianowicie wakacjami i latem.

Ideal – Monotonie (1981) Moja ulubiona piosenka o tematyce wakacyjnej, a konkretnie o monotonii i melancholii na wyjeździe. Przy okazji możemy pouczyć się niemieckiej terminologii podróżniczej, np. „Vollpension” („pełne wyżywienie”) albo „Minimaltarif” (jeszcze nie sprawdziłem).

Righeira – Vamos a la playa (1983) Największe (i być może jedyne) arcydzieło italo disco. Dwaj sympatyczni Włosi proponują, z bliżej nieokreślonych przyczyn po hiszpańsku, aby iść na plażę. Kontekst owego naplażępójścia jest dość Operation_Crossroads_Baker_Editpostapokaliptyczny, ponieważ właśnie wybuchła bomba atomowa.

Antonio Vivaldi – Cztery pory roku – Lato, III: presto (1725) Dla osób bojących się letniej burzy – jedna z najlepszych burz w zatłoczonej kategorii „burza w muzyce klasycznej”. Gdyby ktoś wątpił, że chodzi o to właśnie zjawisko atmosferyczne, to Vivaldi dołączył do Czterech pór opisowe sonety, w których mowa nie tylko o piorunach, ale nawet o gradzie.

Anne Brown – Summertime (1935) Summertime, zanim zostało zarzynanym standardem jazzowym, stanowiło początek rewolucyjnej, bo czerpiącej z afroamerykańskiej kultury, opery Porgy i Bess. Opera miała nazywać się tak jak książka, z której powstała, czyli Porgy. Kompozytor George Gershwin był jednak pod takim wrażeniem śpiewaczki Anne Brown, że rozszerzył tytuł o jej postać.

Grandaddy – Summer Here Kids (1997) Wyjątkowo piosenka z gatunku indie grandaddy - summer here kidsrock – ewidentnie genre wyklętego Placówki postępu. Przebojowemu utworowi o rozczarowaniu latem towarzyszy najdroższy wideoklip wszech czasów. 99,97% z 350 mln dolarów budżetu poszło na opracowaną przez NASA i Roskosmos podwójną gitarę (na zdjęciu).

Palais Schaumburg – Deutschland kommt gebräunt zurück (1982) Hamburskie Joy Division śpiewa o tym, że „Niemcy wracają opalone zza morza”. Zwrot jest chyba RFN-owskim odpowiednikiem tekstów z naszej TV o zimowym „białym szaleństwie”.

Jeśli macie ulubione utwory letnie/wakacyjne, to zapraszam do pisania w komentarzach.

Zdjęcia: dziewczyny nad Bałtykiem w Heringsdorf, 1909 stąd; widok z plaży na atolu Bikini, 1946 stąd; gitara z archiwum X.

 

top 5: soul lat 60-tych popem lat 80-tych

11/06/2016

You_Keep_Me_Hangin_On_-_Supremes_(1966)O ile się dobrze orientuję, w PRL w latach sześćdziesiątych mało kto wiedział, że w Stanach trwa właśnie złota era muzyki soul. Kilka piosenek soulowych z tego okresu trafiło jednak na polskie listy przebojów, ale dopiero w wersjach białych artystów lat osiemdziesiątych. Ponieważ w Polsce nadal mało kto słucha klasycznego soulu i mało kto nawet wie, że niektóre przeboje były pierwotnie piosenkami tego gatunku, stworzyłem tę oto listę.

The Supremes – You Keep Me Hangin’ On (1966) Był to sztandarowy przebój sztandarowej girl group słynnej wytwórni Motown z Detroit („Motown” to skrócone „motor town”), a napisał go sztandarowy zespół kompozytorski Holland-Dozier-Holland. W naszym radiu You Keep Me Hangin’ On można usłyszeć jedynie w nowofalowo-dyskotekowej wersji Kim Wilde z 1986 roku. Ale pierwszej znaczącej (i dużo bardziej pomysłowej) przeróbki utwór doczekał się już rok po pierwszym nagraniu, kiedy we wspaniale teatralny sposób wziął się za niego hardrockowy zespół Vanilla Fudge.

Martha Reeves & the Vandellas – Dancing In the Street (1965) Przebój drugiego ważnego dziewczęcego zespołu wytwórni Motown. W 1985 roku postanowili go nagrać Mick Jagger i David Bowie, ze skutkiem raczej opłakanym.EverlastingLoveRobertKnight

Gloria Jones – Tainted Love (1964) Piosenka ta zdobyła popularność dopiero w Wielkiej Brytanii lat siedemdziesiątych w ramach zadziwiającej subkultury „Northern Soul”, która czciła niedocenione arcydzieła amerykańskiego soulu poprzedniej dekady. W 1981 roku Soft Cell, prowokacyjny angielski zespół grający new romantic, nagrał swoją słynną wersję.

Robert Knight – Everlasting Love (1967) Everlasting Love najbardziej znane jest w trochę późniejszej wersji brytyjskiej grupy Love Affair. W Polsce, Włoszech, Rosji i być może Niemczech najbardziej znane jest dość bezkompromisowe nagranie niemieckiej wokalistki Sandry Marii Magdaleny Lauer z 1987 r.Martha-vandellas-dancing-street

The Supremes – You Can’t Hurry Love (1966) Znowu Motown, znowu The Supremes i znowu Holand-Dozier-Holland. Zachowawczą wersję tej piosenki nagrał w 1982 roku sympatyczny perkusista Genesis, który w sumie powinien był pozostać sympatycznym perkusistą Genesis, czyli Phil Collins. Inna piosenka Collinsa, Two Hearts, też brzmi jak kower Motown – muzykę do niej napisał Lamont Dozier ze wspomnianego trio kompozytorów.

Na koniec mała ankieta:

Obrazki znalezione na Wiki, fair use, czy coś tam.

habibi mojego omr

24/03/2016

Egyptian State RailwaysNajwiększą trudnością w poznawaniu arabskiej muzyki jest arabski alfabet. O ile wiele innych niełacińskich alfabetów da się w miarę łatwo zamienić na zrozumiałe dla nas literki, to w piśmie arabskim pojawia się dodatkowy problem, bo nie uwzględnia samogłosek. Do tego w sprawie transliteracji nie ustalono chyba żadnych wspólnych zasad, więc np. najsłynniejsza egipska śpiewaczka أم كلثوم to Oum Kalthoum, Om Kalsoum, Om Koulsum, Om Kalthoum, Oumme Kalsoum, Umm Kolthoum, Om Koultoum, Umm Kulthum, Ummi Kultsum, Ummi Kaltsum, Umi Kulsum albo Umi Kalsum. Ale dziś nie o niej, ale o innym egipskim (a właściwie egipsko-syryjskim) artyście, Faridzie el-Atrash i jego piosence Habibi el omr.

♪ Farid el-Atrache – Habibi el omr

Ten nagrany prawdopodobnie w latach czterdziestych utwór zamieściła w sieci osoba, która nie zna arabskiego, a weszła w posiadanie kolekcji starych arabskich nagrań i postanowiła się nimi podzielić. Ja też chciałem się podzielić tą wspaniałą balladą, choćby ze względu na przepiękną partię chóru, ale nie lubię zamieszczać wpisów o piosenkach, których tytułu nie znam, i których dostępność w internecie ogranicza się do jednego nagrania na YouTube, które może przecież zniknąć w niewyjaśnionych okolicznościach.

Na szczęście podany był wykonawca – Farid el-Atrache (bądź el-Atrash) – i pozostało tylko zidentyfikować tytuł. Okazało się to niespodziewanie łatwe, bo tekst, a zarazem tytuł, zaczyna się od najbardziej znanego arabskiego słowa w muzyce popularnej, czyli „habibi”.asmahan farid al-atrash

„Habibi” oznacza ukochanego lub ukochaną. Nie wiem, jak to jest do końca z rodzajami, bo „ukochana” to właściwie chyba „habibti”. Mnie zresztą najbardziej podoba się forma oznaczająca „twoją ukochaną” lub „twojego ukochanego” – swojsko brzmiące „habibek”. A tytuł piosenki „Habibi el omr”  znaczy „miłość mojego życia”. Czyli, o ile brzmienie utworu może być dla nas nieco egzotyczne, to tematyką nie odbiega on zbytnio od znanych powszechnie schematów pop music.

♪ Zapasowy link, tym razem z tytułem

♪ więcej starej muzyki z różnych stron świata na stronie cdbpdx.com

Jako ciekawostkę dodam, że Fariz el-Atrache okazuje się być bratem wokalistki Asmahan, która już pojawiała się na blogu, we wpisie o kawie. A jeśli czyta to ktoś, kto orientuje się w języku arabskim, to byłbym wdzięczny za wyjaśnienie, jak to jest z habibi/habibti/habibek, bo nie jestem pewien.

Obrazki: plakat egipskiego PKP z lat trzydziestych i okładka egipskiej Vivy! z Faridem al-Atrache i jego siostrą Asmahan (lata czterdzieste). Źródła obrazków trudne do ustalenia.

Top 7: World Music Party 2

31/12/2014

Fem_män_höjer_sina_snapsglas_ute_i_en_trädgård_stående_vid_ett_trädgårdsbord_med_kaffekoppar_och_flaskor_-_Nordiska_Museet_-_NMA.0048890

Już od trzech lat, co trzy lata, (czytaj: był jeden taki wpis, trzy lata temu) Placówka przedstawia zestaw potencjalnie imprezowych piosenek z różnych części świata.

Alemayehu Eshete – Kotuma Fikreye (Etiopia, l. 70-te) Disco inferno prosto z Addis Abeba.

The Gaylettes – Silent River Runs Deep (Jamajka, 1968) Cicha woda brzegi rwie. Jamajski akcent jeszcze nigdy nie brzmiał tak pięknie.

William Onyeabor – Atomic Bomb (Nigeria, 1983) Odkryty niedawno przez wytwórnię Davida Byrne’a mag electro-funk. Uczucia tak silne, że do porównania nie wystarczy broń konwencjonalna.

Idoli – Kenozoik (Jugosławia, 1982) Tuzy nowej fali z krainy Tito. Dodatkowymi atutami są sweter i wąs wokalisty.

Taxi – Chiclete (Portugalia, 1981) Też nowa fala. Guma do żucia jako metafora. Życie jak żucie.

Alaska y los Pegamoides – Horror en el hipermercado (Hiszpania, 1980) Któż z nas nie przeżył kiedyś orroru w ipermarkecie?William Holbrook Beard The Bear Dance

Umbrtka – Vezemy Babu (Czechy, 2011) Mocne uderzenie zza południowej granicy. Czczący boga przemysłu zespół Umbrtka uspokaja babcię, że zawiozą ją do szpitala, gdzie „felčar tě zalátá z boku i zespodu” bo „ty musíš do smrti vytvářet hodnoty (towary)”. Klip skompilowany, chyba przez zespół, z czechosłowackiego serialu Sanitka (Karetka pogotowia).

Obrazki: „Fem män höjer sina snapsglas ute i en trädgård stående vid ett trädgårdsbord med kaffekoppar och flaskor” z Wikimedia Commons oraz „Taniec niedźwiedzi” – William Holbrook Beard, ok. 1870.

Szostakowicz piątkowicz

21/11/2012

Piąta symfonia Dymitra Szostakowicza to dla mnie najfajniejsza symfonia ever. Ma wszystko, co lubię – piękne melodie, napięcie i mroczną atmosferę.

Zaczyna się z akcentem na „napięcie” – pierwsza część jest go pełna i ma dwa niesamowite momenty, w których sekcja smyczkowa robi coś, co moja żona trafnie nazwała „przesileniem” (w poniższym nagraniu ok. 2:40 i 7:10)

Drugi fragment to taki dziwny, niepokojący walc. Jest to najkrótsza i najbardziej przebojowa część V symfonii.

Trzecia część to ponure, ponure adagio. W ZSRR, co tu dużo gadać, nie było za fajnie, szczególnie w 1937 roku.

Ostatni fragment V symfonii Szostiego daje się wyżyć stojącym z tyłu orkiestry perkusistom. Rzadko mówię „klasyki powinno się posłuchać na żywo” ale w końcówce tego utworu obserwowanie pracy tych niezauważanych bohaterów drugiego planu robi wyjątkowe wrażenie.

Piąta symfonia stała się przebojem w zasadzie od dnia premiery. Szostakowicz potrzebował takiego sukcesu, bo dopiero co został zjechany za zbyt „formalistyczną” (czytaj: awangardową) operę Lady Makbet mceńskiego powiatu w artykule autorstwa najprawdopodobniej samego Stalina. Pierwszym ważnym utworem kompozytora po tej krytyce była właśnie stosunkowo przystępna, choć jednocześnie smutna i interpretowana jako krytyka reżimu, V symfonia.

Niezależnie od aspektu politycznego, którego analizy urastają czasem do absurdalnych rozmiarów, Piątka Dymitra Szostakowicza to ponadczasowe arcydzieło na miarę Braci Karamazow Dostojewskiego albo Jeżyka we mgle (by trzymać się tylko Rosji).

Stokowski.org: pierwsze zachodnie nagranie, 1939 – dyryguje Leopold Stokowski (mp3)

YouTube: Kolega Szostakowicza Jewgienij Mrawiński dyryguje Orkiestrą Filharmonii Leningradzkiej, 1983.

Obraz: Kazimierz Malewicz – Złe przeczucia, wzięty z Wiki