Posts Tagged ‘lata czterdzieste’

Nowa playlista – między wojną a rock’n’rollem

16/05/2021

Któż z nas nie miał kiedyś uczucia, że dana piosenka brzmi za nowo na playlistę „lata 30-te, 40-te”, a za staro na „lata 50-te, 60-te”? Ja w każdym razie często je mam, dlatego niedawno stworzyłem na Spotify playlistę im. konferencji w Jałcie. Na rzeczonej konferencji światowe mocarstwa zadecydowały o utworzeniu nowego terytorium, do którego trafią utwory od środkowych lat 40-tych do połowy lat 50-tych, a czasem odrobinę późniejsze.

Wiele piosenek przerzuciłem i nadal przerzucam z sąsiednich chronologicznie list Ligi Narodów oraz ONZ, ale całkiem sporo nie było wcześniej na żadnej z nich, bo zupełnie nie pasowały (patrz: pierwsze zdanie wpisu). Na nowym zestawieniu znajdziecie dużo amerykańskiej muzyki popularnej, z czasu zanim zniszczyły ją rozwydrzone dzieciaki swoim rock’n’rollem, brazylijską sambę, Meksyk, wczesne Bollywood, po kilka rzeczy z Kongo i Afryki Płd., Włochy, Francję, elegancję.

Filmiki: The Mills Brothers – You Always Hurt the One You Love, Shizuko Kasagi – Tokyo Boogie Woogie,  Nilla Pizzi – Vola Colomba, Rosemary Clooney (ciocia Jerzego) – Come on-a My House, Yves Montand – Les feuilles mortes (oryginał Autumn Leaves), Les Paul & Mary Ford (pionierzy techniki) – How High the Moon , Sarah Vaughan – The Nearness of You

Na zdjęciu: Stalin, Churchill i Roosevelt w trakcie ustalania, że Polska będzie w strefie wpływów ZSRR, a na nową playlistę trafią liczne nagrania Patti Page.

Motyl z Nagasaki, chińska noc, domniemany brak jojo, potłuczony szelak, indonezyjska rzeka oraz Violetta Villas

27/02/2014

Nagasaki MitsubishiPewnego dnia Tsutomu Yamaguchi, pracownik biura projektowego stoczni Mitsubishi, pojechał na delegację do Hiroszimy. Tam został ciężko poparzony, kiedy na miasto spadła bomba atomowa. Jakimś cudem udało mu się jednak wrócić do domu, czyli do Nagasaki. Po powrocie, jak to Japończyk, mimo poparzeń poszedł do pracy. Kiedy opowiadał niedowierzającym jego historii kolegom, jak należy się chronić przed bombą jądrową, ta spadła na Nagasaki. Yamaguchi przeżył i ten wybuch. Zmarł dopiero po dziewięćdziesiątce, poświęciwszy – z sobie tylko wiadomych powodów – resztę życia walce o zakaz stosowania broni nuklearnej.

madame butterfly reklama 1914Historię tę przypominam sobie za każdym razem, kiedy słucham pięknej piosenki Nagasaki no ochosan (Motyl z Nagasaki), nagranej w 1939 roku przez popularną wówczas japońską piosenkarkę Hamako Watanabe. Motyl z Nagasaki opowiada o historii z opery Madama Butterfly Giacomo „Nessun dorma” Pucciniego. Podobno zawiera też materiał muzyczny z opery, ale nie rozpoznaję go, bo znam z niej na razie jedynie wymiatającą arię Un bel di, vedremo. Madama Butterfly to mieszkanka Nagasaki, która zakochuje się w poruczniku marynarki amerykańskiej Pinkertonie i większość opery to jej tęskne czekanie na owego Amerykanina (w piosence pojawia się słowo ‚merican). Mieszkańcy Nagasaki w 1945 też oczekiwali Amerykanów, ale raczej nie z utęsknieniem. I Amerykanie pojawili się, bo po zrzuceniu bomby uranowej na Hiroszimę, trzeba było również wypróbować bombę plutonową. Załoga bombowca Bockscar (w tym nawet jeden porucznik) zrezygnowała ze zrzucenia nowego wynalazku na miasto Kokura, które było zbyt zadymione przez niedawne bombardowanie sąsiedniego miasta Yahata. Udali się więc nad rezerwowy cel: miasto, którego nazwę znali zapewne z tytułu  zupełnie bezsensownego amerykańskiego przeboju z 1928 roku.

hamako watanabeHamako Watanabe śpiewała też inny hit, jeszcze mocniej związany z burzliwą historią zeszłego stulecia. Była to nagrana w 1938 roku piosenka Shina no yoru, co oznacza „chińską noc”. Utwór użyty został dwa lata później w filmie o tym samym tytule. Był to film propagandowy, zrobiony na potrzebny brutalnej, nawet jak na dwudziestowieczne standardy, japońskiej okupacji Chin. Niezależnie jednak od tych ponurych wojskowych aspektów, ta łącząca muzykę popularną i japońską imitację chińskiego folku piosenka była niesamowicie chwytliwa. Nic dziwnego, że wpadła w ucho amerykańskim żołnierzom rozlokowanym po wojnie w Japonii i Korei, którzy zmienili tytuł na łatwiejsze do zapamiętania She Ain’t Got No Yo-Yo.

Deutsche GrammophonNie po raz pierwszy alianckim wojskom spodobała się piosenka wrogiego imperium. Tak przecież było też z niemiecką piosenką Lili Marleen. Utwór, znany także jako Lili Marlen, Lili Marlene lub po prostu Das Mädchen unter der Laterne, nagrany został przez Lale Andersen w 1939 roku. Tekstem był wiersz z I wojny światowej, opowiadający o tęsknocie rozłączonych przez wojnę kochanków. Piosenka uznana została jednak za niepropagandową przez Goebbelsa i raczej nie była puszczana w radiu III Rzeszy. Jeśli wierzyć opowieści zamieszczonej przez Daily Telegraph, bombardowanie znajdującego się pod niemiecką okupacją Belgradu skutkowało w zniszczeniu większości zapasów kruchych, szelakowych płyt tamtejszej rozgłośni. Ktoś sięgnął więc po niezniszczoną płytę z dna pudła i w ten sposób, w 1941 roku, Radio Belgrad zaczęło popularyzować Lily Marleen. Piosenka stała się hitem po obu stronach frontu. I o ile popularność piosenki wśród niemieckich żołnierzy nie dziwi, to mniej zrozumiałe jest, jak ten typowy Schlager (takie disco-teutono) spodobał się żołnierzom z alianckich krajów, o znacznie lepszych niż niemieckie osiągnięciach w dziedzinie muzyki popularnej.

waljinahTo jednak nie koniec „wojennych podróży z pop music”, wracamy bowiem do Azji. Jeszcze jeden przypadek transkulturowej i transfrontowej popularności utworu muzycznego miał miejsce podczas japońskiej okupacji Indonezji w latach 1942-1945. W wolnym czasie pomiędzy podpalaniem wiosek a uciskaniem ludności, japońskim żołnierzom wyjątkowo spodobał się jeden utwór z indonezyjskiego gatunku keroncong: opowiadający o jawajskiej rzece utwór Bengawan Solo. Po wojnie japońscy weterani nawet zrzucili się na pomnik dla kompozytora piosenki Gesanga, odznaczając się tym samym wrażliwością i czułością, które pewnie bardziej przydałyby się podczas samej okupacji. Piosenka ta dostępna jest w wielu wersjach, w większości typu disco-indo. Moim zdaniem najlepiej brzmi wersja japońska Toshi Matsudy z 1948 roku. Do słuchania nadaje się jeszcze pochodzące z lat sześćdziesiątych nagranie gwiazdy keroncong Waljinah wykonywana w duecie z autorem utworu. Niepokojący jest fakt istnienia wersji tej piosenki w wykonaniu Violetty Villas, pod tytułem Kiedy Allach szedł (1962). W polskim tekście mowa m. in. o „Indonezji – kraju kwitnącym z roku na rok” i aż dziw, że brakuje w nim jakichś pozdrowień nawiązujących do podobieństwa polskiej i indonezyjskiej flagi. Nagranie to stało się ostatnio przebojem w Indonezji.

swastyka szelakNie wiem, jaki jest morał z tych historii. Na pewno nie „muzyka silniejsza niż wojna”, bo to nie prawda – można to sprawdzić przeciwstawiając najlepszy nawet wzmacniacz Denona najmniejszemu choćby czołgowi. Mam jednak nadzieję, że spodobają się Wam zaprezentowane tu kawałki (poza Lili Marleen, które podoba się tylko w warunkach ciężkiego ostrzału artyleryjskiego). Nie tak łatwo było znaleźć tę muzykę, a jeszcze trudniej coś się o niej dowiedzieć. Dziękuję blogowi Ceints de Bakelite za historię Shina no yoru. Użytkownikowi archive.org calydon oraz użytkownikowi YouTube TheMidlakes dziękuję za info o Nagasaki no Ochosan.  Terima kasih Karolinie, Irwanowi i Joniemu za opowieść o Bengawan Solo. Karolinie dodatkowo dziękuję za wstrząs wywołany wersją VV.

Obrazki to, od góry: pocztówka z Hiroszimy, chyba z początku XX w. (Wikimedia Commons), reklama płyt Victor z 1914 r. (Library of Congress), Hamako Watanabe, 1938 (Wikimedia Commons), żołnierze Luftwaffe – melomani (ipernity.com), jakaś płyta Waljinah (źródło bliżej nieznane), a na samym dole nie wiadomo w sumie co, dla niektórych pewnie metafora przemysłu muzycznego (źródło: materiały prasowe Sony Music Entertainment).

Dodatkowe linki:

♪ Bardzo dobre nagrania Shina no Yoru i Nagasaki no Ochosan z ok. 1950 r. na archive.org, śpiewa Hu Mei Fang.

Historia Tsutomu Yamaguchi do posłuchania na National Public Radio.

Top 6: Narkotyki przed wojną

12/07/2013

niemieccy studenci pala opium 1900Dziś sześć przedwojennych piosenek o narkotykach. Trzy z USA, dwie z Polski i jedna z Chin.

Cab Calloway – Reefer Man (1932) „Reefer” znaczy „skręt”. Cab Calloway najbardziej znany jest z piosenki Minnie the Moocher, gdzie też jest trochę narkotykowego slangu. W latach trzydziestych było w Stanach dużo piosenek o podobnej tematyce – zainteresowanym polecam składanki ze słowami „drug songs” ew. „vintage drug songs” w tytule.

Bessie Smith – Gimme a Pigfoot and a Bottle of Beer (1933) „Pigfoot” znaczy „skręt”. „Reefer” zresztą też się pojawia. Bessie Smith była fantastyczna i zawsze warto umieścić ją na jakiejś liście.

Victoria Spivey – Dopehead Blues (1927) Victoria Spivey była taką wcześniejszą i mroczniejszą Bessie Smith. Większość piosenek pisała sama, co wtedy było rzadkim zjawiskiem. „Dope” to najprawdopodobniej heroina, choć może też oznaczać każdy inny narkotyk.

Adam Aston – Morfina (1936) Polskie tango, w którym miłość porównywana jest do morfiny.

Tadeusz Faliszewski – Opjum (1933) Polski walc, w którym miłość porównywana jest do opium. Kiedy znalazłem tę piosenkę, pomyślałem, że ciekawie byłoby znaleźć utwór o opium z kraju pochodzenia narkotyku.

Li Xiang Lan – 戒煙歌 (Piosenka o rzucaniu palenia) (1942) No i znalazłem. Co prawda nie do końca przedwojenne, za to piękne. Jeśli mnie kochasz, to rzuć opium.

Na zdjęciu studenci z Heidelbergu palą opium, rok 1900. Z b. ciekawej strony University of Buffalo.

Bardzo późny romantyzm

12/10/2009

Gustav Klimt - Las brzozowyRomantyzm niby skończył się koło roku 1900, ale nie dla wszystkich. W kolejnym tekście z serii Klasyka laika w Kulturze Liberalnej możecie poczytać o dwóch świetnych dziełach romantycznych z lat 40-tych dwudziestego wieku.

Dodatek multimedialny: Pierwsza część pierwszego utworu oraz druga część drugiego.