Posts Tagged ‘art deco’

Top 5: Modernizm międzywojenny OST

22/11/2022

Nie wiem, gdzie na Waszej piramidzie potrzeb plasuje się znajdowanie muzyki klasycznej, która pasuje do estetyki międzywojennego modernizmu, ale u mnie najwyraźniej wysoko. Oto pięć utworów, które od biedy mogą służyć jako ścieżka dźwiękowa do oglądania dzieł międzywojennej sztuki czy architektury. Nie lękajcie się, są względnie przebojowe.

Leoš Janáček – Uwertura do opery Věc Makropulos (1926) Nie znam nawet całej opery, ani sztuki, na której jest oparta. Ale ponieważ wiem, że Sprawa Makropulos opowiada o nieśmiertelności, i że historię napisał Karol Čapek, autor genialnej antyutopii Inwazja jaszczurów, to od razu mi się wydaje, że te instrumenty dęte z uwertury, to zupełne science-fiction. Przedwojenna Czechosłowacja w ogóle jawi się jako potęga nowoczesności – dowód na to, że śmieszny język nie musi przeszkadzać w postępie.

Oliver Messiaen – Fête des belles eaux, cz. 6 (1937) To już zdecydowanie sci-fi, bo utwór gra sześć pionierskich instrumentów elektronicznych, zwanych Falami Martenota (Ondes Martenot). Tytuł Święta pięknych wód można by uznać za szczyt pretensji, ale jest uzasadniony, bo była to muzyka ilustracyjna do pokazu „światło i dźwięk” nad fontanną na paryskiej Wystawie światowej. Przypominające niewielki zestaw mebli Fale Martenota nie zrobiły zawrotnej kariery, ale pojawiają się np. w kilku piosenkach Radiohead oraz w studyjnej wersji słynnego Ne me quitte pas Jacquesa Brela.

Darius Milhaud – Symfonia kameralna nr 6 (1923) Kameralna kameralną, ale kompozytor i tak trochę przesadził, nazywając utwór symfonią, bo grają tu tylko dwa instrumenty, a resztę załatwia kwartet śpiewaków. Jak w większości swoich utworów, Milhaud zdołał połączyć piękne melodie z elementami bardziej wywrotowymi. Aby się nie skompromitować w rozmowie na najbliższym przyjęciu imieninowym, warto pamiętać, że nazwisko artysty wymawia się „mi’jo”.

Paul Hindemith – Kleine Kammermusik (1922) Kompozycja na kwintet instrumentów dętych. Gdyby klocki Lego były muzyką, to tak by brzmiały. Nazwisko tego muzycznego przedstawiciela niemieckiej Nowej Rzeczowości czyta się „hindemit” – nie trzeba się pluć przy ostatniej spółgłosce.

Arthur Honegger – Pacific 231 (1923) Skoro już robię tutaj poradnię wymowy, to zacznę od tego, że „H” na początku nazwiska kompozytora jest tam tylko dla niepoznaki. Tytuł utworu oznacza rodzaj lokomotywy, która ma dwie pary małych kół z przodu, za nimi trzy pary dużych, napędzanych i jeszcze jedną parę kółek z tyłu. Jest to poemat symfoniczny, w którym parowa maszyneria opisana jest za pomocą nut, a nie, jak to się przyjęło, rymami o atletach i kotletach.

Obrazki: Fajerwerki nad fontanną na Wystawie światowej (źródło nieznane), wieża modernistycznego dworca kolejowego Hradec-Kralove (o dziwo, moje zdjęcie), przykład „Nowej rzeczowości” w malarstwie: Carl Grossberg – Wizja senna: Nietoperz z kotłem parowym, 1928 (Wikimedia), lokomotywa parowa w układzie 231, z tzw. otuliną aerodynamiczną (Wikimedia) oraz orkiestra ondystek, pod batutą siostry wynalazcy Ginette Martenot, na paryskiej wystawie w 1937 (źr. nieznane). Jeśli interesują Was fale Martenota, to polecam filmik, w którym orkiestra z tego zdjęcia gra aranżację standardu Blue Moon. Istnieje też materiał z 1934 r., gdzie sam Maurice Martenot demonstruje swój wynalazek.