Sąsiedzi, podobnie jak wejście USB, nie podlegają prawom statystyki, przez co zadziwiająco często trafia się na obywateli uciążliwych, nieprzyjemnych, albo po prostu jakichś takich. Nietrafiony sąsiad jest bohaterem pochodzącej z 1968 roku piosenki ska A Quiet Place (Got to Get Away) jamajskiego zespołu The Paragons (ang. The Receipts). Ów antypatyczny osobnik wraca późno i się tłucze. Innych zresztą chyba też tłucze (always a fuss and fight) i w ogóle dołuje on narratora piosenki (he gets me down – cała Polska uczy się phrasali!).
Utwór ten poznałem w wersji Massive Attack, pod tytułem Man Next Door (1998). Studiując książeczkę od kasety (jak to się kiedyś robiło), zidentyfikowałem użyty tam sample (10:15 Saturday Night Cure’ów), a umknęło mi nazwisko „Holt” na liście autorów. I nie wiedziałem, że to kower (planuję zrobienie zresztą top 6 „nie wiedziałem, że to kower”), póki nie wyprowadził mnie z błędu Mariusz Herma na swoim blogu. Jestem mu za to dozgonnie wdzięczny, bo Quiet Place aka Got to Get Away aka Man Next Door w wersji Johna Holta z zespołem Paragons od tego czasu niezmiennie znajduje się w mojej trzydziestce lub nawet dwudziestce (a w porywach w dziesiątce) ulubionych piosenek.
John Holt napisał jeszcze jedną piosenkę bardziej znaną jako kower. Jest to pochodzące z 1967 roku The Tide Is High, dość zachowawczo zagrane potem przez zespół Blondie. Na tej drugiej wersji bazowała późniejsza interpretacja girlsbandu Atomic Kitten, któremu udało się oczyścić piosenkę z tych resztek uroku, które zdołały uchować się przed Blondie.
Kontynuując wątek negatywistyczny, to Massive Attack nie aż tak dużo zrobiło z A Quiet Place. Śpiewa w niej stały współpracownik zespołu, legenda reggae lat siedemdziesiątych Horace Andy, odtwarzając po prostu swoją wersję utworu z 1975 roku. A podkład Massive Attack mocno wzorowany jest na A Noisy Place – dubowej przeróbce wspomnianego nagrania Andy’ego.
Ilustracja to okładka jedynego albumu The Paragons z pierwszego okresu, na którym notabene nie ma piosenki Quiet Place.