Klasyczna, The Singles: Walcowanie inaczej

Walce kojarzą się z salą balową, szampanem, eleganckimi strojami – w każdym razie, raczej z czystą rozrywką niż z zadumą albo jakimś głębszym przesłaniem. Ale istnieją również walce z nieco poważniejszymi ambicjami. Znam dwa.

Zacznijmy od utworu Valse triste Jeana Sibeliusa z roku 1903. Tytuł nie pozostawia wątpliwości, że fiński kompozytor chciał zrobić wyjątkowo dołerski walc. Jak na soundtrack  (pierwotnie był to fragment muzyki ilustracyjnej do sztuki) rzeczywiście wyszło dość przejmująco, choć czy naprawdę smutno, to już kwestia dyskusyjna. Valse triste faktycznie jest melancholijny, choć bardziej w klimatach Bee Gees niż Joy Division.  Do walcowania po zamarzniętym jeziorze (którymś z tysiąca).

Drugi prezentowany walc to bardziej złożona rzecz. La Valse Maurice’a Ravela ma być hołdem dla wiedeńskiego mistrza walca Johanna Straussa II. Niepokojące jest jednak, jak często pogodna linia melodyczna  tonie pod innymi dźwiękami (łatwo dziś taki efekt osiągnąć w studiu, ale Ravelowi udało się to zrobić za pomocą orkiestry). Era walców Straussa się skończyła, chce nam najwyraźniej powiedzieć kompozytor. Cóż, był rok 1920 i myśli o przemijaniu i o ulotności istnienia były siłą rzeczy „in”.

W następnym odcinku: ambitne mazurki.

Tagi: , , , , , , , , , ,

Komentarze 2 to “Klasyczna, The Singles: Walcowanie inaczej”

  1. Kris Says:

    Hm, nie chce mi się wierzyć, że znasz dwa.
    A ten? Walc cis-moll op. 64 nr 2? W linku podanym gra Rachmaninow, ale ja jakoś przyzwyczaiłem się do pierwszej słyszanej kiedyś wersji Reginy Smendzianki.

  2. Przemysław Says:

    No to okazało się, że znam trzy. :)

Dodaj odpowiedź do Kris Anuluj pisanie odpowiedzi